poniedziałek, 15 marca 2010

Santa Eulalia nad Katalonią...

Nie chodzę na polskie msze w Barcelonie. Dlaczego? Bo są dla mnie bardzo smutne. Byłam tylko dwa razy. Wolę msze hiszpańskie. Zwiedziliśmy już wiele kościołów, ale sporo jeszcze musimy zobaczyć, bo świątyń jest w Barcelonie ponad 200. Przydaje się wyszukiwarka kościołów i mszy (z godzinami, adresami):
Wszystkie msze mają coś wspólnego: nie ma ministrantów, mało się klęczy, w większości nie grają organy, a więc i śpiew jest anemiczny, Komunia Święta przy ołtarzu zawsze jest rozdzielana procesyjnie i wszyscy przyjmują ją na rękę i na stojąco, wierni sami zbierają na ofiarę i sami czytają, kazania są....hmmm...mówiąc wprost – dla mnie nudne. A teraz szczegóły.
W Barcelonie i w okolicy na msze święte po polsku można w niedzielę pójść do dwóch kościołów: na godz. 10. do kościoła Sant Jaume (San Jaime - św. Jakuba) w starej dzielnicy Barrio Gotic (dzielnica gotycka) w Barcelonie i na godz. 18. w kościele Santa Eulalia de Merida w centrum Hospitalet de Llobregat.
Styczniowy wieczór, kościół Santa Eulalia. Przyćmione światło, kilkanaście osób w ławkach dużej świątyni i ksiądz. Zimno, ciemno i cicho. Płakać się chciało. To trudny moment dla kogoś przyzwyczajonego do tego, że na niedzielnej mszy zawsze stoi ktoś obok: tam Kowalski, tu zawsze siedzi Nowak, jak spojrzę tam, to zobaczę Malinowskich, a po mszy pogadam z Iksińskimi. 

Kościół Santa Eulalia de Merida w Hospitalet de LLobregat.
Podziemny parking tuż obok kościoła. 

W kolejną  niedzielę po południu wybraliśmy się do Masnou, miasta na wybrzeżu Maresme. Szukamy w internecie kościoła. Jest! Iglesia de San Pedro. Dzwonimy! Ksiądz zdziwiony, że ktoś zainteresowany, o której godzinie msza: kto pyta? skąd? dlaczego? Wyjaśnia, jak dojechać i oczywiście chce nas poznać. Maszerujemy wybrzeżem dwie godziny, okolica przepiękna, z daleka powoli wyłania się  światło kościelnąj wieży, docieramy na czas. Świątynia kameralna i swojska. Wszystkie ławki zajęte. Ksiądz, ojciec Felipe, wykapany Święty Piotr! Wyczuwa się, że to mała społeczność i wszyscy wszystkich znają. Na znak pokoju ojciec Felipe przechodzi między ławkami i wymienia uściski z wiernymi. Do mszy organista przygrywa na keyboardzie ustawionym z boku ołtarza. Na zakończenie wszyscy idą pod ołtarz, żeby ucałować dzieciątko Jezus. Jest nim zwyczajna lalka bobas, którą trzyma w rękach kapłan. Po mszy idziemy do zakrystii. Ksiądz wita się z nami serdecznie, ściska i całuje w oba policzki (w Hiszpanii właśnie tak się całuje, dwa razy, nie trzy:). Pogawędka przenosi się poza drzwi kościoła, gdzie po mszy zbierają się wszyscy wierni i na cały głos się śmieją, opowiadają.
Kilka nocnych obrazków z malowniczego Masnou:
    To ostatnie światełko na końcu to kościół:)
    Ciekawy widok, palmy i świąteczne dekoracje:)
    W końcu docieramy do kościoła.

Monumentalny, gotycki kościół Santa Maria del Mar w Barcelonie, jeden z najpiękniejszych, jakie widziałam w życiu. Byłam tu już kilka razy. Na mszy wierni z różnych części miasta i świata. Poznać to po tym (oprócz twarzy oczywiście:), że w różnych częściach mszy jedni klęczą, inni siedzą, a jeszcze inni stoją. Tutaj nikogo to nie dziwi. Każdy przynosi do kościoła swoje tradycje. Podobnie jest z Komunią Świętą, jedni przyjmują ją do ust, inni na rękę. Podczas wielu mszy, także tutaj, wierni odmawiający modlitwę „Ojcze nasz” wznoszą ręce w takim samym geście jak ksiądz, wielu w tym czasie trzyma się za ręce. Gdy przekazują znak pokoju, wszędzie wszyscy mówią głośno słowo "pokój" (la paz).
Jeszcze w żadnym kościele nie widziałam rzutnika. Ludzie podczas mszy korzystają ze skarbców, które leżą na stoliku przy ołtarzu albo przy wejściu. Często są już przygotowane kartki z pieśniami na daną mszę.

                      Kościół Santa Maria del Mar, sierpień 2009.

Gotycka Katedra Świętej Eulalii (dokładnie La Catedral de la Santa Cruz  y Santa Eulalia), w sercu barcelońskiej starówki Barrio Gotic, jest pełna turystów nawet w zimie. Już przed mszą na schodach szykują się do występu muzycy. Jeszcze nie wiemy, co się wydarzy. Podczas mszy śpiewem wiernych kieruje przy ołtarzu kantor. Do czytań i modlitwy wiernych jak zwykle wstają z ławek parafianie. Kazanie – niestety przeczytane z kartki. Poza tym nic odkrywczego, rozważania związane z Ewangelią, ale oderwane od życia, od ludzkiego doświadczenia, schematyczne.  O porywających, poruszających homiliach można tu niestety zapomnieć...Takie kazania na pewno są też w wielu polskich kościołach, może tylko ja przyzwyczajona jestem do innych w mojej parafii. Po mszy muzycy przed katedrą zaczynają grać, a ludzie, którzy wyszli z kościoła i zebrani na placu mieszkańcy zaczynają tańczyć sardanę, narodowy taniec kataloński.

                      Konfesjonały w katedrze są ogrooooomne!

W krypcie pod ołtarzem znajduje się alabastrowy sarkofag z relikwiami św. Eulalii, patronki Barcelony i wielu kościołów w Katalonii. Eulalia urodziła się w Barcelonie i tutaj została umęczona za wiarę przez Rzymian w 304 roku. 

    W ogrodzie z krużgankami znajduje się staw, w którym pływa 13 gęsi - tyle lat żyła Eulalia. Dlaczego gęsi? Bo święta miała w swoim domu małe stado gęsi. W stawie można też wypatrzeć ryby i żółwie.
Przygotowania do występu. Do sardany zawsze przygrywa 
11-osobowa kapela. Przewodzą muzycy z fletem i bębenkiem.

Sardana przed katedrą po mszy o godz. 10. Tańczących można tu zobaczyć także w soboty od godz. 18.

 Lekko i zgrabnie tańczy się w takim obuwiu. Sardana to spokojny taniec. Wszyscy zgodnie wykonują takie same kroki, raz dłuższe, raz krótsze. Są też podskoki. 


   Tańczy cały plac:) 

                      Katedra, sierpień 2009.

Środa Popielcowa. W kościele Santa Eulalia jedna msza wieczorna. Odprawia po hiszpańsku znany nam z polskiej mszy ksiądz Andrzej Glanc ze Zgromadzenia Chrystusowców, duszpasterz Kapelanii Polskiej w Barcelonie. Inaczej niż w wielu polskich parafiach wygląda tu obrzęd posypania popiołem, który odbywa się po homilii. Najpierw ksiądz sam posypuje sobie głowę, a potem wierni procesyjnie udają się do ołtarza. Tutaj głowy faktycznie posypuje się szarym popiołem, a nie pozostawia czarny znak na czole. Komunię przy ołtarzu rozdziela ksiądz i ...kobieta, zwyczajnie ubrana. Ta sama, która przez całą mszę z boku ołtarza zachęcała wiernych do śpiewu.
Kościół Santa Maria de Montalegre w Barcelonie -  nowa świątynia, z początku XX wieku, pod opieką Opus Dei. W ławkach wielu Filipińczyków. Przed nami filipińska dziewczynka bardzo podekscytowana tym, że zbiera na ofiarę. Podczas mszy strasznie się kręci i je chipsy. To widać na każdej mszy – dzieci nie potrafią wysiedzieć w ławkach, przychodzą z zeszytami, kredkami, jedzeniem. Zbliża się czas Eucharystii. I tu miłe zaskoczenie.Wierni śpiewają znaną nam papieską "Barkę". Warto zaznaczyć, że ta pieśń przywędrowała do Europy z Ameryki Południowej z hiszpańskim tekstem (Pescador De Hombres, czyli "rybak ludzi"). Kolejna niespodzianka: po raz pierwszy wszyscy obowiązkowo przyjmują Komunię do ust. Mało tego – przy ołtarzu nawet się klęka na specjalnie przygotowanym do tego celu klęczniku. Ksiądz podaje Hostię, a patenę trzyma jeden z wiernych. Tu mały szczegół: hiszpańskie hostie są grubsze, mniejsze i ciemniejsze od polskich.
Kolejnym zaskoczeniem jest wygląd konfesjonałów. Stoją w rzędzie, na każdym widnieje imię spowiednika, a w środku biurko, lampka, książki i inne drobiazgi! Żałuję, że nie miałam w tym dniu ze sobą aparatu fotograficznego i nie mam zdjęć z kościoła, bo czerwone kotary za ołtarzem robią wrażenie! Jeszcze tam wrócimy.
Wczoraj byliśmy w kościele Santa Eulalia de Provenzana w Hospitalet de LLobregat w dzielnicy Santa Eulalia. Na marginesie w Barcelonie jest nawet sklep Santa Eulalia z ekskluzywną odzieżą (na słynnej i ekskluzywnej alei Paseo de Gracia, butik z tradycjami sięgającymi 1843 roku). Na mszy duże, pozytywne zaskoczenie. Kazanie bez kartki, w całości z pamięci!

   Na ścianach charakterystyczne dla nowych kościołów ogrzewanie.
Byliśmy też na mszy w zakonie żeńskim Unión Lumen Dei. To nowe zgromadzenie, które powstało w latach 60. XX wieku w Peru. Na razie ma swoje domy tylko w krajach hiszpańskojęzycznych. Po mszy poznaliśmy ojca Williama z Puerto Rico, siostrę Nildę z Argentyny i siostrę Giselę z Ekwadoru, która wspominała swój pobyt w Polsce, ale to już zupełnie inna historia, inna msza, inna religijność, na pewno bliższa tej polskiej. Bo piszę tu o kościołach w Barcelonie, o kolejkach ludzi przystępujących do Komunii Świętej, o świętych, ale tak naprawdę Katalonia jest bardzo zlaicyzowana i niewielu Katalończyków chodzi do kościoła, czy to katolickiego, czy ewangelickiego.

3 komentarze:

  1. a propos tej smutnej mszy po polsku - duzo tam Polaków u ciebie?? ;O)

    OdpowiedzUsuń
  2. na pewno mniej niż Chińczyków, hahah, ale trochę się nazbiera;)sporo ludzi wróciło do Polski, bo nie ma tu pracy teraz. będzie o Polakach i o Chińczykach też:O))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że dane mi będzie /mam nadzieję/ zobaczyć te piękne kościoły i nie tylko!!!

    OdpowiedzUsuń