piątek, 16 kwietnia 2010

Wino musi być, czyli spacer do Cornella

A życie toczy się dalej. I trzeba się nim cieszyć. Po południu wybraliśmy się piechotą do Cornella de Llobregat... po wino. Niedawno odkryliśmy tam nowy sklep z winami i kazaliśmy sobie napełnić dwie butelki na spróbowanie:) A że zapasy trunku szybko się kończą, słońce na niebie, więc dlaczego by nie wybrać się na spacer. Edu załadował do plecaka dwie plastikowe butelki i ruszyliśmy w drogę.


Lepiej kupować wino z beczki niż w supermarkecie. Tam butelka jednego z tańszych win kosztuje około 2 euro, a tutaj mamy w podobnej cenie (2-3 euro za litr) lepsze wino beczkowe.
Do sklepu z winami można przyjść ze swoimi butelkami plastikowymi, a potem w domu przelać wino do butelek szklanych. Butelki można też dostać w sklepie za darmo. Właścicielka sklepu w Cornella pochodzi z Dominikany i jak większość Latynosów mówi "que quieres, cariño?", "adiós, cariño", czyli "co podać, kochanie?", "do widzenia kochanie". Takie zwroty tu nie dziwią:)
 "Wspinamy się" do Cornella:) Widok na Hospitalet de Llobregat. 
 Sosna pinia, jeden z symboli śródziemnomorskiego krajobrazu.
 Jak na łące pod lasem w Katowicach:)
La mariposa (motyl). Na jednym z forów dotyczących języka hiszpańskiego
padło pytanie: twoje ulubione słowo w j. hiszpańskim? I pamiętam dwie odpowiedzi: "la mariposa" obok "la mantequilla", czyli masła:))
Autostrada prowadząca na lotnisko. W tle wieża Torre de Colserolla (charakterystyczny punkt widoczny z wielu miejsc aglomeracji BCN)
Charakterystyczne hiszpańskie obrazki. Leniwe popołudnie, słońce przygrzewa, a my tak sobie siedzimy, gadamy, patrzymy, jak płynie ulicami to życie...:) Tutaj męskie grono starzyków:)
A tu młodzież i rodzice. Dzieci właśnie odebrane ze szkoły, a droga do domu dłuuuuuga:) Koło godziny 17-18 zapełniają się miejskie place i trudno znaleźć wolną ławkę. Rodzice dyskutują, a dzieci grają w piłkę, choćby przed urzędem miejskim (tak jest np. w Hospitalet)
 Campo de fútbol San Ildefons. Boisk w Hiszpanii oczywiście pod dostatkiem. I chętnych do gry oczywiście nie brakuje.
"Prohibido comer pipas", czyli "zabronione jest jedzenie pestek" (suszonych z solą z tysiąca różnych owoców). Takie tablice są na wszystkich boiskach.
Naprawdę nie przypuszczałam, że wrócę jeszcze do tematu psich kupek:))) Ale co zrobić, jak temat dosłownie leży na ulicy!! Obok stadionu widzimy ogrodzony plan, na którym pieski mogą się załatwiać. "Pipi", czyli siusiu:)
 Jest też regulamin. Kupkę trzeba wrzucić do niebieskiego kosza. Grzywna, bagatela-200 euro.
Idąc psim tropem, takie oto tablice ostrzegające przed złymi psami mamy:)
 Typowe dla Cornella osiedla.
Co zwisa z palmy daktylowej? Nie tylko owoce;))
 Edu widzi wszystko. Ptaki ukryte wśród gałęzi wysokich drzew, małe jaszczurki w kolorze wyschniętej ziemi tuż przy drodze.
I w końcu w domu Edu może zająć się przelewaniem, napełnianiem, kosztowaniem:)) To kosztowanie wszystkiego zawsze długo trwa. Ja się denerwuję, bo mieliśmy tylko skosztować i zostawić na jutro na obiad, a Edu mówi: trzeba kosztować, życie trwa dwie minuty.

3 komentarze:

  1. Wino w plastikowych butelkach!
    Przypomina mi to jak kiedyś we wspaniałej Bazie Ludzi z Mgły w Wetlinie kupowałam wino wiśniowe z kija prosząc o nalanie mi go do półtoralitrowych butelek po mineralnej (żeby mieć na później bo było pyszne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak przyjedziemy to zamawiam wino Malaga , dawno nie piłam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Prohibido comer pipas", czyli "zabronione jest jedzenie pestek" - zaskoczył mnie ten zakaz. Jakoś nie wyobrażam sobie, że ktoś zabrania na naszych stadionach dłubania słonecznika :D

    P.S. Nie mówiąc już o tym, że nikt by tego nie przestrzegał :D

    OdpowiedzUsuń