wtorek, 27 kwietnia 2010

Castells, czyli żywe zamki

Niedziela, kilka minut po godzinie 11, palące słońce, znany nam już plac przed budynkiem władz miasta w Hospitalet de Llobregat. A na placu mieszkańcy, turyści, fotoreporterzy i castellers, czyli budowniczy ludzkich zamków, zwanych też wieżami (castells, castillo - zamek w j.katalońskim i hiszpańskim). Młodzi, starsi, grubi, chudzi, mężczyźni, kobiety, dzieci, bezrobotni, uczniowie, urzędnicy, sprzedawcy, nauczyciele... Śmieją się, wygłupiają, zawiązują sobie charakterystyczne szerokie, długie, czarne pasy. To one zabezpieczają kręgosłup i pomagają innym we wspinaczce.



I zaczyna się! W odległości kilkunastu metrów od miejsca, w którym stoję na początku, wyłania się pierwsza wieża. A na jej szczycie...dziecko!! To szok dla kogoś, kto castells ogląda po raz pierwszy i kto wcześniej miał tylko ogólne pojęcie o budowie ludzkich wież (tzn. wiedział, że takowe są i że to katalońska tradycja:). A gdy ta wieża w dodatku zaczyna iść w twoją stronę,  serce ci bije jak szalone.
Wznoszeniu wieży towarzyszą dźwięki bębnów i gralles, tradycyjnego katalońskiego instrumentu. Atmosfera jest podniosła. 
Na dole wieży powstaje tzn. pinya, czyli baza. To ona amortyzuje upadki i ratuje życie. Po wrzuceniu w google słowa castellers pierwsze zdjęcie pokaże nam, jak wielka może być pinya.  
Podczas wspinaczki wstrzymujesz oddech, zwłaszcza gdy widzisz z bliska te trzęsące się z wysiłku ciała, te grymasy twarzy, te drgające mięśnie. Widzisz, jak walczą o utrzymanie równowagi, jak ich nogi trzęsą się coraz bardziej, a konstrukcja zaczyna się chwiać....Co teraz???!! Wszystko się zawali!! Spadną!! I spadli....Na szczęście nic się nikomu nie stało. Gdy wspinający się już wiedzą, że wieża może runąć, przerywają wspinaczkę. Ale czasem nie zdążą bezpiecznie zejść i wieża podczas demontażu pada. Dziecko na samym szczycie czasem tylko na sekundę wnosi rączkę do góry w zwycięskim geście i już schodzi. Ale widownia i tak wiwatuje i bije brawo. Za kilka minut będą znowu budować. Tym razem na pewno się uda.
Dopiero od niedawna budujące wieże dzieci mają kaski. Kilka lat temu ze szczytu spadła dziewczynka i zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. Był to trzeci śmiertelny wypadek w historii castells. Na miejscu wznoszenia zamków zawsze jest karetka. Na szczęście zdecydowana większość upadków kończy się mniej lub bardziej groźniejszymi stłuczeniami. Cierpią też oczywiście ci, na których głowach lądują spadający.
Chwile grozy, gdy konstrukcja się chwieje i ...
Ręce...Najpierw przygotowują się do pracy. Gimnastyka. Już widać jedną w górze, potem kolejne. Dłonie łączą się w silnych uściskach. Na nich kładą się kolejne. Węzeł, którego nikt ani nic nie przerwie. Dłonie tych, co na samym dole, podtrzymują pupy tych, którzy wyżej. Ci z kolei chwytają pod kolanami kolejnych wspinających się. Wszyscy wspinają się błyskawicznie. Stopa na łydce, udzie, na pasie i już stoi na ramionach. Wdrapywanie się zwinnych dzieci po ciałach dorosłych to mistrzostwo świata. Mija może 15 sekund i już maluszek wyczynia akrobacje na samym szczycie, aby stanąć na czyichś ramionach. Na dole zostają najsilniejsi. Kolejne piętra budują chudzi.

W niedzielę w Hospitalet żywe zamki budowały trzy grupy (grupa to colla): Colla Castellera de Rubí, Colla Jove de L'Hospitalet y Colla Castellera Minyons de Terrasa. Ta ostatnia, najstarsza z tej trójki, powstała w 1979 roku w mieście Terrasa w prowincji Barcelona. Czasem nazwa grupy wskazuje, ile pięter liczyła najwyższa wzniesiona przez nią konstrukcja. Najwyższą wieżę w historii, liczącą 10 pięter, zbudowali w 1998 roku castellers z  najstarszej grupy z Vilafranca del Penedés, miasta w prowincji Tarragona (colla liczy sobie już ponad 60 lat). To w Tarragonie odbywają się słynne festiwale castellers, m.in. największy konkurs, podczas którego rywalizują wszystkie męskie grupy castellers z Katalonii (co dwa lata, w pierwszą niedzielę października). 
Pokazy podczas fiest, jak ten niedzielny, to nie rywalizacja. Pod koniec imprezy jeden zamek wznosili członkowie wszystkich grup.  Ale wyniki są skrzętnie notowane przed jedną z osób, nazwijmy ją sekretarzem grupy:) Także przed pokazem wiadomo, jakie wieże powstaną, z ilu pięter będą złożone, kto jakie miejsce w nich zajmie. 
A więc do szczęśliwego finału! Na dole zaciśnięte kciuki, łzy wzruszenia, a na górze powiewają flagi: hiszpańska, katalońska, miasta Hospitalet i unijna...I oczywiście latają samoloty:))

A w przerwie....Papieros:/ Niestety w Hiszpanii się pali:/
Castells możemy zobaczyć w ciągu całego roku, podczas wszystkich lokalnych świąt, ale sezon zaczyna się w czerwcu i trwa do połowy listopada. Kiedy na pewno zobaczymy castellers w Katalonii? 15 sierpnia w Bisbal del Penedès, 30 sierpnia w dzień Św. Feliksa i 1 listopada w Vilafranca del Penedés, w niedzielę najbliższą świętu Mare de Déu de la Mercè (24 września) w Barcelonie, w trzecią niedzielę listopada (Diada dels Minyons) w Terrasa. w niedzielę po 22 października w dniu św. Urszuli  w Valls. To właśnie w Valls pod koniec XVIII wieku pierwsze grupy zaczęły ze sobą rywalizować w budowaniu różnorakich ludzkich konstrukcji. 
Najstarsza colla w Barcelonie powstała 40 lat temu.  Na stronie internetowej Castellers de Barcelona w zakładce calendari znajdziemy dokładny "rozkład jazdy" grupy (w j.katalońskim).
Czerwonym kolorem oznaczone są pokazy (actuacions). Można tu znaleźć informacje kiedy, gdzie i jakie zamki zostaną zbudowane (z mapami,  zdjęciami). Na niebiesko oznaczone są imprezy, które odbywają się w lokalu grupy, który mieści się na calle Bilbao, 212-214 (jest info, jak dojechać). Na zielono oznaczone są daty i godziny spotkań roboczych, czyli ćwiczeń. I najważniejsze: nawet jak się nie zna katalońskiego, można "się połapać", o co chodzi:)))







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz