poniedziałek, 31 maja 2010

Ilegales w Razzmatazz

Jorge Martínez, Alejandro Blanco, Jaime Beláustegui, czyli Ilegales!!  Jedna z najlepszych hiszpańskich grup rockowych (w Hiszpanii mówią zawsze rock and roll:). Grają od ponad 30 lat, pochodzą z Asturii. W sobotę byłam na ich koncercie w Sala Razzmatazz, kultowym klubie  Barcelony, jednej z największych dyskotek w mieście, wychwalanej na wielu forach internetowych. Koncert zaczyna się o 21. Bilety - 20 euro. Jedziemy z Edu metrem - linia numer 1, stacja Marina (trzecia stacja z Plaza Catalunya). 
Przemysłowa część dzielnicy Poble Nou, kilka ulica dalej jest już plaża. 

Umówiliśmy się na miejscu z bratem i siostrą Edu. Na calle Pamplona i na przyległych ulicach w każdej bramie klub albo jakaś knajpa i oczywiście morze czarnych koszulek. A hałas taki, że nie słyszy się dźwięku komórki. Są!! Udało nam się odnaleźć chyba po pół godzinie! Arturo na szczęście w niebieskim T-shircie. Około godziny 20. pełne są wszystkie bary w okolicy. Poszliśmy i my zjeść kanapkę z hamburgerem i napić się piwa i soku:) Na marginesie, hiszpańska kanapka to nie polska kanapka, to prawdziwa "kanapa"!!! Ale o tym w innym poście:)
Zapraszamy do Razzmatazz.
Klub ma pięć sal i łącznie ponad 4 tys. metrów kwadratowych. Sale nr 2 (The Loft) i 3  (Lolita) mieszczą się na ulicy Pamplona 88 (wejście na zdjęciu) . Pozostałe sale - Razz Club, Rex Room i Pop Bar - na pobliskiej calle Almogávers 122. Dokładne info o klubie i co gdzie się gra na stronie internetowej: http://www.salarazzmatazz.com/. Ale od razu zaznaczam, że nie ma tu rytmów latynoskich czy flamenco. Dominuje techno, electro i house, a to zdecydowanie nie moje klimaty. Tak więc sama na nocną imprezę (a te zaczynają się po północy) na pewno bym się tu nie wybrała. Co innego koncert, na który w dodatku ktoś zafundował nam bilety:))) Trójka z Asturii gra naprawdę świetnie. Staliśmy tuż przy scenie, w drugim rzędzie. Dla mnie przestało być jednak miło, gdy kilku wytatuowanych facetów z czubami na głowie zaczęło odbijać się od siebie i wpadać na nas z łokciami. Wiem, wiem! Tak to na rockowych koncertach bywa....Na szczęście ich pogo nie znalazło wielu zwolenników i szybko się zakończyło. Większość przyszła posłuchać dobrej muzyki i poszaleć, ale w kulturalnym stylu. W pierwszym rzędzie przede mną rosły Katalończyk skakał i rzucał grzywą, ale kilka razy oglądał się i przepraszał, że zdjęcia przez niego zrobić nie mogę:)) A obok niego stali starzy rockmeni z kilkudniowym zarostem, w rękach dzierżyli piwa, a na scenę spoglądali spokojnie z charakterystycznym, pełnym uznania grymasem twarzy i zmrużonymi oczami...
                                               Alejandro Blanco (bajo, czyli gitara basowa)
                                          Jaime Beláustegui (batería, czyli perkusja)
   Wokalista Jorge Martínez ze swoją gitarą - "Czerwonym Kapturkiem" (Caperucita:))
Gdy po godzinie zaczęło mi brakować powietrza i poczułam, że pod dżinsami, po nogach spływają mi stróżki potu, postanowiłam ewakuować się na tyły sali, blisko wejścia. Opłacało się dla tych kilku zdjęć:)
 A tak grają i śpiewają Ilegales! "Odio los Pasodobles", czyli "Nienawidzę pasodoble":)

Ciekawostka - llegales śpiewają też o Warszawie - "Enamorados de Varsovia", czyli "Zakochani w Warszawie". Mają też w swoim repertuarze "kwiatki" typu "Eres una puta" (nie będę tłumaczyć:)
A to Jorge Martínez w programie słynnego Andreu Buenafuente z Katalonii (z Tarragony). "Hola amiguito" ("cześć przyjacielu", ale zdrobniale), Martínez zawsze wita się w ten sposób:)



2 komentarze:

  1. Strasznie zaciekawila mnie ta piosenka o Zakochanych w Warszawie, az normalnie musze poszukac genezy jej powstania! :)
    Usmialam sie z piosenki Odio el pasodoble...zawsze mysle to samo, gdy na weselach musze je ´´zatanczyc´´;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Cię , że znalazłaś się na tym koncercie!!!

    OdpowiedzUsuń