środa, 12 maja 2010

Badalona z małpiego, anyżowego likieru słynąca

Dziś wycieczka do Badalony, miasta oddalonego 10 kilometrów od centrum Barcelony. Tylko 15-20 minut jazdy pociągiem i jest się w zupełnie innym, kameralnym centrum miasta.  Poniedziałkowa, popołudniowa wycieczka z naszymi polskimi gośćmi była krótka. Poleżeliśmy na plaży, zrelaksowaliśmy się, posłuchaliśmy szumu morza, popatrzyliśmy w niebo:)) Potem spacerowaliśmy po centrum miasta. Trafiliśmy na majową fiestę. Były więc znane nam już giganty, ognie, dymy, diabły, smoki.
Badalona to jedno z najstarszych miast w Katalonii i trzecie miasto w regionie o największej liczbie ludności (po Barcelonie i Hospitalet de Llobregat). Na pewno warto wybrać się tam na dłuższą wycieczkę. Badalona to morze (5 kilometrów plaż, nowoczesny ośrodek sportów wodnych) i  góry (La Sierra de Marina otaczają miasto od strony północno- zachodniej). W Badalonie można znaleźć ruiny rzymskich term, starych osad iberyjskich (poblado ibérico), można zobaczyć średniowieczne kościoły i klasztory oraz stare, katalońskie domy wiejskie (las masías). Można też zwiedzić fabrykę, w której produkuje się słynny na całym świecie likier Anís del Mono.
Badalona z  perspektywy zakopanej w piachu:)
Linia kolejowa na wybrzeżu przebiega tuż obok plaży. Wysiada się z pociągu i już się jest na plaży, a po drugiej stronie torów ma się miasto, a w oddali widać góry...
Aromatyczna bazylia na wyciągnięcie ręki. Rośliny są w oknach domów Katalończyków, rośliny są przed ich domami. Tutaj niski parter (la planta baja), zawsze za kratami.


Majowa fiesta nie zakończyła się na Plaza de la Vila (tutaj znajduje się budynek, w którym urzędują władze miasta). Po wybuchach i tańcach wszyscy ruszyli na plażę, gdzie miała spłonąć ogromna, drewniana figura diabła (fiesta de la “Quema del Demonio”). A potem koncert słynnego, katalońskiego piosenkarza i gitarzysty Pereta i zabawa do rana:) A dnia następnego, 11 maja Badalona obchodzi święto swojego patrona San Anastasio. 
Badalona słynie z trunku zwanego Anís del Mono, czyli "małpi anyż:")). Ten jeden z najsłynniejszych na świecie likierów wytwarza się z olejku anyżowego, chemicznie czystej wody, cukru i alkoholu. Anís del Mono należy do wielkiej rodziny anyżowych alkoholi, skupionej wokół basenu Morza Śródziemnego. Właśnie w Hiszpanii, południowej Francji, we Włoszech znajdują się plantacje tej ciepłolubnej rośliny. Hiszpania jest największym na świecie producentem anyżu.  Anyż uprawia się też na Bałkanach, w północnej Afryce, Indiach, Japonii, w Andach w Chile i Argentynie.
Anís del Mono produkuje się w dwóch odmianach w zależności od typu maceracji: likier suchy (etykieta zielona) i likier słodki (etykieta czerwona). Najlepiej smakuje z deserami. Piłam wersję czerwoną. Mimo że za anyżem nie przepadam, bo kojarzy mi się z pewnymi okropnymi tabletkami na kaszel, które wzbudzały we mnie odruch wymiotny (czasy dzieciństwa:), to likier przełknęłam z przyjemnością, choć - jak dla mnie - jest dość mocny. Ale mój głos, jako nie pijącej w ogóle wódki, nie jest reprezentatywny:)
Fábrica de Anís del Mono powstała w 1868 roku. Stworzyli ją bracia, katalońscy przedsiębiorcy Vicente i José Bosch.  Anís del Mono- skąd taka nazwa trunku? Rodzina Bosch prowadziła interesy w Ameryce. Na jednym ze statków zza oceanu do Badalony przywieziono małpę, która stała się maskotką nowej fabryki. Inna teoria mówi, że wybierając małpę jako logo swojego trunku Vicente Bosch wziął udział w toczącej się ówcześnie dyskusji o pochodzeniu człowieka.  Umieszczając małpę z głową Darwina na etykiecie trunku miał stworzyć karykaturę naukowca, nie zgadzając się z jego teorią albo wręcz przeciwnie, swoją publikacją chciał pokazać, jak bardzo jest postępowy. Charakterystyczna jest nie tylko etykieta trunku, ale i butelka, przypominająca flakon perfum. Podczas podróży do Paryża Boscha urzekła pewna buteleczka perfum. Flakon podarował żonie, a producenta perfum poprosił o prawa do wykorzystania opakowania.
Anís del Mono można kupić w całej Hiszpanii, ale fabryka jest jedna - w Badalonie, nad morzem (calle Eduard Maristany,115). Terminy zwiedzania rezerwuje się w Museo de Badalona (tel.93 384 17 5o).

7 komentarzy:

  1. fajne zdjęcia!!! a jaką tam masz zarąbistą pogodę!!! pozdrówka z zimnego szikagowa! :O)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kojarze anyzek, kojarze!:) Jakos sam mi nie wchodzi ale z odrobinka wody, pychotka!

    OdpowiedzUsuń
  3. lepiej sie przyznaj jak robiłaś zadymy w ostatni weekend po mistrzostwie dla FC Barcelona ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny blog.. ah przypomina mi się moja Hiszpania w Santiago..
    Podobają mi się twoje zdjęcia! A ta bazylia to mięta :p Tu w Maroku wszyscy używamy ją codziennie! Bazylia podobna, lecz trochę ciemniejsza i mniej karbowane ma liście.

    Czekam na kolejne posty! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. :O))) właśnie wąchaliśmy, wąchaliśmy i się zastanawialiśmy, co to:))postawiłam na bazylię:) cieszę się, że ci się podoba!! Santiago...też bym chciała pojechać do Galicji... Maroko! ciekawe, ciekawe!

    OdpowiedzUsuń
  6. witek! zadymy to tu były, oj były!!!! jak znajdę w necie film, to wrzucę specjalnie dla ciebie!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przed chwilą otworzyłem "buteleczkę" (1L - czerwoną) Anis del Mono. Pierwszy łyk - dość nietypowy smak i aromat, przy drugim łyku bardziej smakuje.

    OdpowiedzUsuń