CO JA ROBIĘ TU?
piątek, 3 września 2010
wtorek, 24 sierpnia 2010
Przeprowadzka:)
Przystanek Hiszpania właśnie przeprowadził się na platformę WordPress z własną domeną www.przystanekhiszpania.pl :))) Teraz czekają mnie prace porządkowe, sprzątanie, urządzanie wnętrz itp;)) Nowa strona będzie na pewno bogatsza i nie będzie ograniczać się tylko do bloga...Już niedługo przekierowanie na nową stronę! Zabieram się do pracy!:O) Dziękuję za pomoc Ewie, sąsiadce z Portugalii!!
niedziela, 22 sierpnia 2010
środa, 18 sierpnia 2010
Komary tygrysie zaatakowały Katalonię?
Całe nogi i ręce pokryte czerwonymi, na szczęście już niedużymi punktami. To ślady po komarach. Hiszpańskich komarach (katalońskich?:), a może tygrysich? Edu już na początku lata opowiadał mi coś o jakichś mosquitos tigres, a ja się śmiałam. Tymczasem około miesiąc temu zaczął się zmasowany atak komarów na nasze ciała (choć na moje o wiele większy). Czegoś takiego w Polsce nie przeżyłam. Na początku atakowały tylko w nocy (w porządku, nie gasimy światła, mamy otwarte okna, więc wlatują), ale potem fruwały już w całym mieszkaniu w dzień. W parku wystarczy usiąść na ławce i po kilku sekundach nogi są całe w czerwonych plackach. Czym różni się ukąszenie hiszpańskiego komara od ugryzienia polskiego komara? Ślad po ugryzieniu "Hiszpana" nie swędzi kilka dni, ale za to tuż po ukąszeniu świąd jest tak silny, że aż bolesny. Tutejsze komary są mniejsze od polskich, także czasem możemy je wziąć za zwykłe "owocówki". To pierwszy dowód na to, że są tygrysie, bo te - jak czytam - mają od 2 do 10 milimetrów. Są uparte i bardzo szybkie, to moje subiektywne odczucie. Niestety nie zauważyłam, czy na odwłokach mają srebrno-białe paski, co ponoć jest dowodem niezbitym, że padliśmy ofiarą małego, fruwającego tygrysa. Dodam jeszcze tylko, że kilka dni temu dopadło mnie coś w rodzaju grypo-przeziębienio-osłabienia...Na szczęście już przechodzi...Podobno tygrysie komary przenoszą febrę, wirusowe zapalanie mózgu, chikungunyę i dengę. Hmmm...
Z bajkowych komarów tygrysich przestałam się śmiać, gdy na Avenida Diagonal w Barcelonie zobaczyłam sygnowane przez władze Katalonii billboardy ostrzegające przed niebezpieczeństwem. A wczoraj w bibliotece znalazłam ulotki takiej oto treści: Campanya per controlar el mosquit tigre. Generalitat de Catalunya"- Kampania kontrolująca komara tygrysiego.
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
53 miejsca w Hiszpanii, które musisz zobaczyć
Sierpniowo, wakacyjnie, turystycznie. 53 miejsca w Hiszpanii, które trzeba zobaczyć. Poleca magazyn Viajar, czyli "Podróżować". Numer z kwietnia 2010 roku. Zdjęcia: Wikipedia. No to jedziemy!
1.Las Alpujarras Granadinas y Almerienses, czyli obszar górski w prowincjach Granada i Almeria, główne pasmo Sierra Nevada.
2. Ciudad de las Artes y las Ciencias, czyli Miasteczko Sztuki i Nauki w Walencji.
3. Kanion rzeki Lobos w Soria.
wtorek, 10 sierpnia 2010
Sierpień. Miasta wymarłe.
Wycieczka sentymentalna do Sant Just Desvern. 10 km od Barcelony. Ulica Ładnego Widoku (katalońska Carrer Bona Vista, hiszpańska Calle Buena Vista). Widoki na naszej drodze piękne. Miasto wymarłe. Późne popołudnie. Sierpień. Czas trwającej kilka dni miejskiej fiesty. O nic więcej nie pytamy i w samotności przemierzamy ulice ładnych widoków i wytrwale szukamy jakiejś otwartej kawiarni.
piątek, 6 sierpnia 2010
Costa del Maresme
Morskim i piaszczystym tropem wędrujemy północnym wybrzeżem Katalonii. Byliśmy na Costa Brava w Blanes, dziś wysiadamy z pociągu o wiele wcześniej, na Costa del Maresme. Morskie wybrzeże mogłoby się równie dobrze nazywać Costa de la Plata, bo tamtejsze piaski to żywe srebro!
wtorek, 3 sierpnia 2010
Ogniste Blanes: tutaj zaczyna się Costa Brava
Zostajemy na Costa Brava. Dziś, zgodnie z zapowiedzią, kilka pocztówek z Blanes. Do miasta z Barcelony dojedziecie pociągiem. Podróż trwa niecałe dwie godziny. Bilet w dwie strony kosztuje 6 euro. Jedziecie wzdłuż wybrzeża Maresme. Jeśli zdecydujecie się na wypoczynek na jednej z tutejszych plaż, wysiadacie z pociągu i już jesteście nad morzem. Po drugiej stronie torów macie miasto. Gdy pociąg zbliża się do Blanes, oddala się nieco od wybrzeża. Wysiadacie na końcowej stacji w Blanes (obrzeża miasta) i musicie dojechać do centrum autobusem (bilet w jedną stronę niecałe 2 euro). Autobus dojeżdża do Plaza Catalunya. Tutaj w centrum informacji turystycznej znajdziecie plany, mapy, informacje o atrakcjach. Jak już wspominałam w poście o Mar i Murtra, z placu odjeżdża do ogrodu specjalny autobus (i znowu 2 euro). My wybraliśmy się na spacer (ok. pół godziny Passeig Pau Casals, a potem Passeig de Carles Faust).
Panorama wybrzeża i portu. Warto iść pieszo:)
niedziela, 1 sierpnia 2010
W rajskim ogrodzie na dzikim wybrzeżu
Jedziemy do Blanes. Główny cel wyprawy: ogród botaniczny Mar i Murtra (Jardí Botánic Mar i Mutra). To największa atrakcja miasta i jeden z najważniejszych ogrodów botanicznych Europy. Według różnych źródeł rośnie tu 3 tys., 4 tys., 5 tys. albo nawet 7 tys. gatunków roślin egzotycznych z całego świata. Książka, którą kupiłam w parku, mówi o 4 tys. gatunkach na 17 hektarach. Ale już w ulotce, którą zabrałam z centrum informacji turystycznej czytam, że hektarów jest 4:) Hmmmm, zostawmy liczby! Ważne jest to, że po przekroczeniu bramy parku znajdujemy się w raju! Obłędna zieleń i wszystkie kolory tęczy, obłędny błękit i obłędne słońce! A do tego najpiękniejsza panorama Dzikiego Wybrzeża, czyli Costa Brava!
Jeden z kilku punktów widokowych (czyli mirador). Najsłynniejsze zdjęcie ogrodu Marimurtra i najlepsza reklama miasta Blanes.
piątek, 30 lipca 2010
Deszcz
Wczoraj w Barcelonie spadł pierwszy od początku maja deszcz. Letni, kataloński deszcz padał po południu tylko pół godziny. Ulice zamieniły się w rzeki, woda z dachów ściekała jakby ktoś wylewał ją wiadrami. Podłogi w pokojach mieliśmy totalnie zalane. Pod otwartymi oknami rozłożyliśmy ręczniki (przy zamkniętych byśmy się udusili). Lało tak, jak chyba nigdy w Katowicach. Ale bez gradu, bez błyskawic. Spokojnie, ale z ogromnym natężeniem. Ściana deszczu. A potem słońce, wyczyszczone ulice i ...szczury na drogach. I ani jednej kałuży. Nocą lało jeszcze dwa razy. Krótko i intensywnie. Kolejnego deszczu spodziewam się w...październiku.
środa, 28 lipca 2010
La Rambla
Przedwczoraj w Barcelonie rozpoczęły się Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce. Montjuic rozbłysło światłem tak silnym, że wirujące fontanny widać było chyba w Madrycie;) Tymczasem zapraszam na zapowiadany, krótki spacer po Rambli. Krótki, bo już nie mogę się doczekać, kiedy napiszę o naszej wycieczce do ogrodu botanicznego w Blanes. Tam zaczyna się Costa Brava i tam zaczyna się raj...:) Swoją drogą to znaczące, że o najsłynniejszej barcelońskiej alei, która figuruje w przewodnikach na pierwszym miejscu atrakcji turystycznych miasta, piszę dopiero teraz, w piątym miesiącu życia mojego hiszpańskiego bloga:) To czysty przypadek, że kolejność akurat taka, ale coś w tym musi być...Nie ukrywam, że bardziej od Barcelony podobają mi się mniejsze katalońskie miasta, a bardziej od Gaudíego i skarbów muzealnych interesują mnie skarby natury.
La Rambla to tzw. program obowiązkowy. Trzeba ją w Barcelonie zobaczyć. Aleja słynna, piękna, oryginalna, pełna zabytkowych budynków, żywych figur, straganów z kwiatami, zwierzętami, obrazami, pełna sklepów z ciuchami i pamiątkami, pełna turystów, miejscowych i złodziei, pełna restauracji z zabójczymi, turystycznymi cenami i w końcu pełna platanusów, drzew, o których napisze w osobnym poście.
Ramblą musisz się przejść, żeby dać się porwać wirowi europejskiej metropolii. Wysiadasz z metra na Plaza Catalunya i nie wiesz, na czym zawiesić wzrok. Próbujesz znaleźć swój kawałek asfaltu i zastanawiasz się, w którą stronę się udać, co wybrać? Z jednej strony Rambla, z drugiej Paseo de Gracia, z trzeciej Portal del Angel, z czwartej...Czy iść w stronę dzielnicy gotyckiej, czy odbić w lewo w dzielnicę Raval? Oby tylko w tym wirze nie dostać zawrotu głowy i się nie stracić (i nie stracić torebki). Mówię zupełnie serio. Dla kogoś, kto całe życie spacerował po ulicach spokojnego, sielskiego, polskiego miasteczka, a nawet stolicy województwa, wyprawa do samego centrum Barcelony, w szczycie turystycznego sezonu, może być nie lada przeżyciem.
Ramblą warto się przejść, bo na końcu alei nad alejami czeka pomnik Krzysztofa Kolumba (Monument a Colom). Trzeba wjechać na szczyt monumentu i zobaczyć przepiękną panoramę portu i miasta. Na zakończenie spacer wzdłuż portu. Trwają akurat regaty z cyklu Audi MedCup 2010, jachty przygotowane do wyścigów. W końcu dochodzimy do zatłoczonej plaży. A może jednak wsiąść do pociągu i pojechać na Costa del Maresme? 15 minut i cieszysz się złotym piaskiem, czystą wodą i nie szukasz pół godziny miejsca do "zaparkowania" ręcznika.
piątek, 23 lipca 2010
Algarabía na La Boqueria
Instytut Cervantesa w Krakowie ogłasza konkursy na Facebooku. Tym razem trzeba było sfotografować słowo "algarabía", które było jednym z patronów tegorocznego "Dnia e". "Dzień e" to Dzień Języka Hiszpańskiego, impreza organizowana corocznie w sobotę poprzedzającą przesilenie letnie. Obchody odbywają się we wszystkich ośrodkach Instytutu Cervantesa na świecie.
A oto moje zdjęcie ilustrujące słowo "algarabía", czyli wrzawę, krzyki, wrzaski wielu osób, które mówią w tym samym czasie. W Barcelonie bezsprzecznie wrzawę najlepiej ilustruje La Rambla, a na Rambli najsłynniejsze targowisko spożywcze w Barcelonie, czyli La Boqueria. Moja polska wycieczka kilka dni temu, po przejściu połowy Rambli, zbuntowała się i na targowisko wejść już nie chciała. - No kiedy dojdziemy do tego morza!??!! Mamy już dosyć!!
Faktem jest, że Rambla popołudniową, letnią porą to chyba najgłośniejsza, najbarwniejsza, najbardziej ogłuszająca, odurzająca i ...męcząca europejska ulica. Na spacer po Rambli zapraszam za kilka dni:)
środa, 21 lipca 2010
Fioletowe jakarandy i żółte tipuany
"Kilka miesięcy z życia roślin..." odcinek kolejny:) Jakarandy i tipuany, czyli fioletowo-żółte dywany. Oba drzewa pochodzą z Ameryki Południowej, jakaranda mimozolistna z Brazylii i Argentyny, a tipuana z Brazylii, Paragwaju, Argentyny i Urugwaju. Rosną w parkach na obszarze całego Półwyspu Iberyjskiego. Oba tropikalne drzewa na wiosnę obsypują się kwiatami (w kwietniu, maju), a miesiąc później kwiaty opadają, fioletowe nieco wcześniej niż żółte. Kwieciste dywany jeszcze kilka tygodni temu leżały pod naszymi oknami:) Jakarandy i tipuany często rosną obok siebie.
wtorek, 20 lipca 2010
piątek, 16 lipca 2010
Wachlarz
Gdy wrócę do Polski, na pewno będzie mi brakować świeżych krewetek i oliwek, egzotycznych i tanich owoców, krzyków i głośnych rozmów, które rozlegają się na ulicach i w barach i które nikogo nie oburzają, i wachlowania się, zwyczaju, który nikogo w Hiszpanii nie dziwi i nie śmieszy.
środa, 14 lipca 2010
poniedziałek, 12 lipca 2010
¡Si, si, si, la copa ya está aqui! Hiszpanie Mistrzami Świata!
To był gorący, sportowo-polityczny weekend w Hiszpanii. I w Katalonii. Bo tak chyba trzeba napisać, biorąc pod uwagę marsz w obronie niepodległości, który przeszedł w sobotę ulicami Barcelony. W manifestacji wzięło udział ponad milion osób. Stolica Katalonii dawno już nie widziała takiego zgromadzenia. Protest zorganizował rząd Katalonii jako odpowiedź na decyzję Trybunału Konstytucyjnego w Madrycie, który wyciął ze statut o autonomii katalońskiej kilkanaście sprzecznych z konstytucją artykułów. Chodzi o zapisy dotyczące tożsamości Katalonii, m.in. języka katalońskiego, symboli narodowych, dlatego duma Katalończyków została tak bardzo urażona. Na czele pochodu szedł sam szef autonomicznego rządu Katalonii socjalista José Montilla. W sobotni wieczór Katalonia tak naprawdę nie tyle broniła statutu, ale domagała się niepodległości i oderwania od Hiszpanii. "Jesteśmy narodem! Chcemy decydować!" - te głos usłyszała cała Hiszpania i Europa. Wczoraj po historycznej wygranej Hiszpanii w Mundialu Carles Puyol i Xavi, Katalończycy i piłkarze FC Barcelony w triumfalnym biegu całowali katalońską flagę (senyera). Ale zostawmy Katalonię. Hiszpania odniosła przecież historyczne zwycięstwo!! Pierwszy raz wygrała Mundial. Nie zdziwiłabym się, gdyby 11 lipca ustanowiono w Hiszpanii święto narodowe. Trudno opisać to, co działo się w nocy na ulicach hiszpańskim miast. Klaksony, krzyki, śpiewy, petardy!! Wszyscy obowiązkowo w czerwonych koszulkach. Na Plaza Espanya w Barcelonie szalejące i bezkresne morze kibiców przed wielkim telebimem, który zainstalowały władze miasta. Niestety nie obyło się bez interwencji policji i strażaków.
Przyznam, że przed tym finałem byłam trochę rozdarta, bo zawsze byłam fanką holenderskiego futbolu. Zawsze, czyli od czasów, kiedy zaczęłam oglądać mecze, czyli od Mundialu Italia 1990. Tak więc wczoraj spokojnie czekałam na rozwój sytuacji. No ale mecz był taki, że ten spokój trudno było długo zachować!! Futbol mocny, brutalny, ale mecz świetny i dramatyczny, godny finału (na szczęście nie grali Włosi!). Znany dobrze w Polsce sędzia Webb raczej do Hiszpanii na wakacje nie powinien przyjeżdżać;) Hiszpanii należało się zwycięstwo, bo któż tak jak Hiszpanie potrafi cieszyć się i świętować! Płaczący Casillas, który kilka chwil później całuje na wizji swoją dziewczynę, przepytującą go właśnie dziennikarkę sportową, trener del Bosque w powietrzu, piękne chwile! Tymczasem na lotnisku w Madrycie właśnie wylądowali zwycięzcy. Wszystkie hiszpańskie stacje telewizyjne nadają teraz bezpośrednie relacje z przywitania mistrzów albo dyskutują o futbolu. A kataloński kanał TV 3 właśnie podkreślił, że wszystkie gole dla reprezentacji Hiszpanii zdobyli piłkarze FC Barcelony.
sobota, 10 lipca 2010
Woda
W dzień gorącego lata kilka orzeźwiających zdjęć. W roli głównej woda i ręka Edu:) I hydrant oczywiście. W Barcelonie zbawiennych ujęć z czystą, zimną wodą jest mniej niż np. w Rzymie, ale butelki można napełnić w każdym parku i na większych ulicach. Najsłynniejsze w Barcelonie ujęcie wody to La Fuente de Canaletas (Font de Canaletes) na słynnej alei La Rambla. Fuente (katalońskie font) to zdrój (także źródło, fontanna), de Canletes, bo znajduje się na początkowym odcinku Rambli zwanej właśnie Rambla de Canaletes. A las canaletas to rynny, także kanały.
poniedziałek, 5 lipca 2010
Złodzieje
Na szybie w sklepie w Barrio Gótico:
"Nie ma pieniędzy w kasie".
Na szybie taksówki:
"Nie ma pieniędzy, ani GPS, ani niczego. Proszę nie rozbijać szyb".
środa, 30 czerwca 2010
Rumba catalana
...czyli katalońska rumba. Na początek genialna, gorąca "La rumba de Barcelona" w wykonaniu Colaboracion de Charly y Soledad. Słowa w języku katalońskim. Kataloński brzmi w piosenkach naprawdę świetnie! Posłuchajcie też innej wersji w wykonaniu Sabor de Grácia (--> czytaj więcej:)
"La rumba de Barcelona" to piosenka z gatunku rumba catalana, który w latach 50. XX wieku rozwinęła cygańska - ale mówiąca też w języku katalońskim - społeczność, mieszkająca w Barcelonie, a dokładnie w dzielnicach Grácia, Raval i Hostafrancs. Rumba catalana czerpie z flamenco, muzyki kubańskiej i rock and rolla. Niesamowite brzmienie zawdzięcza charakterystycznej grze na gitarze, takiej jaką znamy w wykonaniu Gipsy Kings, bo to też rumba catalana! A rodziny tworzące zespół mają katalońskie korzenie. Ich przodkowie w latach 30. XX wieku, podczas hiszpańskiej wojny domowej, uciekli z Katalonii do Francji.
Zanim jednak na scenę wkroczyli Królewscy Cyganie, królami katalońskiej rumby byli ( i są nadal!) Antonio González Batista, znany jako El Pescaílla, Pere Pubill Calaf, znany jako Peret i Josep Maria Valentí "El Chacho", znany z duetu Los Amaya, który stworzył z bratem. Posłuchajcie, jak grają i śpiewają!
"La rumba de Barcelona" to piosenka z gatunku rumba catalana, który w latach 50. XX wieku rozwinęła cygańska - ale mówiąca też w języku katalońskim - społeczność, mieszkająca w Barcelonie, a dokładnie w dzielnicach Grácia, Raval i Hostafrancs. Rumba catalana czerpie z flamenco, muzyki kubańskiej i rock and rolla. Niesamowite brzmienie zawdzięcza charakterystycznej grze na gitarze, takiej jaką znamy w wykonaniu Gipsy Kings, bo to też rumba catalana! A rodziny tworzące zespół mają katalońskie korzenie. Ich przodkowie w latach 30. XX wieku, podczas hiszpańskiej wojny domowej, uciekli z Katalonii do Francji.
Zanim jednak na scenę wkroczyli Królewscy Cyganie, królami katalońskiej rumby byli ( i są nadal!) Antonio González Batista, znany jako El Pescaílla, Pere Pubill Calaf, znany jako Peret i Josep Maria Valentí "El Chacho", znany z duetu Los Amaya, który stworzył z bratem. Posłuchajcie, jak grają i śpiewają!
piątek, 25 czerwca 2010
Kilka miesięcy z życia drzewa szczotkowego
Zaczynamy nowy cykl: "Kilka miesięcy z życia katalońskich drzew, krzewów i kwiatów";)) Chociaż oczywiście często będą to rośliny charakterystyczne dla całej strefy śródziemnomorskiej bądź też takie, które rosną na wielu kontynentach. Ale będą też takie, które są symbolem barcelońskich ulic. Na początek callistemon speciosus, w Polsce zwany kuflikiem, w Hiszpanii to escobillón rojo, árbol del cepillo albo limpiabotellas, czyli czerwona miotła, drzewo szczotkowe bądź szczotka do czyszczenie butelek. A już byłam pewna, że to krzew eukaliptusa! W internecie znalazłam kilka zdjęć z identycznymi kwiatami i informacją, że to eukaliptus cytrynowy. Ale, jak się okazuje, wujek Google nie zawsze prawdę ci powie i czasem warto dać wolne komputerowi, wyjść z domu, iść do biblioteki i sprawdzić, co mówią książki;) Callistemon pochodzi z Australii. W polskim klimacie nie przeżyłby zimy, dlatego u nas w kraju można go hodować tylko w ogrodach, by już jesienią, przed nadejściem przymrozków, zapewnić mu schronienie w domu. W krajach o ciepłym klimacie callistemon jest przepiękną ozdobą parków i ulicznych skwerów.
Kwitnący escobillón rojo w maju:
środa, 23 czerwca 2010
Z Placu Hiszpańskiego do ...św. Jana i lata (na rowerze:)
Zostajemy na plaży. Ale nie namawiam do leżenia i "nicnierobienia". Zapraszam na wycieczkę rowerową. Start: Plaça d'Espanya (po raz pierwszy w blogu piszę pełną nazwę po katalońsku, hiszpańska Plaza España:), meta: Parc del Fórum (Park Forum), który z tradycyjnym parkiem nie ma jednak nic wspólnego. Na Pl. Espanya możemy dojechać metrem i wyruszyć dopiero stąd albo dotrzeć na plac na rowerze, co nie jest żadnym problemem, bo w całym mieście są świetnie ścieżki rowerowe. Właściwie całą Barcelonę można zwiedzić na rowerze, a co za tym idzie, można przygotować tysiąc wariantów tras turystyczno-rowerowych! Dziś zaczynamy od Pl. Espanya, jednego z głównych placów w mieście i jednego z najruchliwszych miejsc w Barcelonie. Tutaj zatrzymuje się autobus jadący z lotniska i tutaj większość podróżnych przesiada się do metra. Pl. Espanya to charakterystyczne dwie wieże wzorowane na dzwonnicy św. Marka w Wenecji. Wychodząca z placu Avenida de la Reina Maria Cristina (Aleja królowej Marii Krystyny, katalońska Avinguda) prowadzi na Montjuic ze słynnymi fontannami, a dalej czeka już sto innych atrakcji:) My zostajemy na razie na placu, choć kusi nas, żeby skręcić w stronę wzgórza. Tutaj zawsze coś się dzieje, bo Pl. Espanya wraz z aleją to wielki targowy i imprezowy teren Barcelony (tzw. Feria de Barcelona). Kilka tygodni temu byliśmy tu na targach samochodowych, teraz widać, że zjechały motocykle na Dni Harley'a:) Ale my ruszamy aleją Paral-lel w stronę plaży! Zdjęcia "rowerowe":
poniedziałek, 21 czerwca 2010
niedziela, 20 czerwca 2010
Już późno, a nam się wcale nie chce spać...:O)
Wczoraj wieczorem, koło godz. 22. szliśmy przez "katalońską" dzielnicę w Hospitalet de Llobregat. I co zobaczyliśmy? Jak ulica Cyprysów długa, szeroka, wyboista i kręta...Jedzą, piją, rozprawiają:)
piątek, 18 czerwca 2010
Gazpacho
...słowo się rzekło (w poprzednim poście:) Szlagier hiszpańskiej kuchni. Mówi się, że to zupa, ale my pijemy gazpacho w kubkach jako pyszny, pożywny napój:) I zagryzamy chlebem. Od kiedy mamy mikser, robimy gazpacho codziennie na kolację. Przepis jest bardzo prosty. Podaję dzisiejsze proporcje: sześć pomidorów (podłużnych), jeden zielony ogórek, jedna zielona papryka, pół cebuli, jeden ząbek czosnku (wczoraj daliśmy trzy! ale paliło!:), trochę bułki, 3-4 łyżki octu winnego i oliwy z oliwek, szczypta soli. Przed zmiksowaniem dodać wody. Przed zjedzeniem schłodzić w lodówce. Smacznego życzę, popijając przed snem gazpacho:) Można też oczywiście kupić gotowe gazpacho, ale po co truć się konserwantami, barwnikami i zagęszczaczami. Dobranoc. Buenas noches hasta mañana, los lunis y los niños nos vamos a la cama...
środa, 16 czerwca 2010
Jak Hiszpania ze Szwajcarią pierwszy raz w historii przegrała
"Nie będziemy myśleć o kryzysie. Będziemy liczyć bramki", mówili. W Walencji zrobili paellę olbrzyma, dla tysiąca osób. Uczniowie dziś na swoje szkolne dresy założyli koszulki reprezentacji, nauczyciele przy tablicach też w czerwonych T-shirtach. O czwartej po południu ulice opustoszały. Pracownicy rozsiedli się wygodnie przed telewizorami w swoich firmach (tacy dobrzy szefowie!). Ja przed telewizorem z gramatyką hiszpańską, Edu z pestkami dyni, sąsiad z nogami w górze na balkonie.
Po meczu pisaliśmy i czytaliśmy komentarze na stronie La Vanguardii. Był wśród nich i taki: "Hahahaha Visca Catalunya Lliure!!! Gràcies Suïssa!!" - "Niech żyje wolna Katalonia!!! Dziękujemy Szwajcarii!!". Ale przecież w reprezentacji Hiszpanii gra ośmiu piłkarzy FC Barcelony, prawie wszyscy rodowici Katalończycy. Ale z drugiej strony Katalonia ma własną reprezentację piłki nożnej! I to trenowaną od zeszłego roku przez Johana Cruyffa!!
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Z ziemi śląskiej do katalońskiej, czyli rzecz o autonomii i języku
"Nie przymierzając dziołszko... uczta się tam autonomii:)" pisała mi na GaduGadu Żabka kilka miesięcy temu. Gdzie mam się uczyć? Oczywiście w Katalonii!! I po tych słowach cytat Żabka mi wkleja: "Dr Małgorzata Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, która wzięła udział w dyskusji promującej książkę, jest zdania, że zjawiska zachodzące w województwie śląskim są podobne do procesów, jakie kiedyś miały miejsce w hiszpańskiej Katalonii. Warto dodać, że właśnie w katalońską autonomię są dziś zapatrzeni śląscy regionaliści. Zdaniem dr Myśliwiec, w przypadku Katalończyków dla celów autonomii udało się wykorzystać przełom demokratyczny lat 70. po śmierci generała Franco. To wtedy uzyskali większość praw" - pisze Dziennik Zachodni.
O jakiej książce mowa? "Po co Ślązakom potrzebny jest naród? Niebezpieczne związki między autonomią a nacjonalizmem" autorstwa dr Elżbiety Sekuły ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej z Warszawy. W grudniu zeszłego roku organizacje pozarządowe zorganizowały w Katalonii referendum, w którym postawiono pytanie: czy zgadzasz się, aby Katalonia stała się niezależnym państwem? Przy 30-procentowej frekwencji prawie 95 proc. Katalończyków odpowiedziało na pytanie "tak" (referendum nie było wiążące politycznie). Kilka dni później Michał Smolorz napisał w DZ felieton pod znamiennym tytułem Nasza śląska Katalonia Przeczytajcie. Dodam jeszcze tylko, gwoli porządku, że Katalonia obok Kraju Basków, posiada najszerszą autonomię ze wszystkich wspólnot autonomicznych Hiszpanii. Stąd wzajemna sympatia i szacunek, jakimi darzą się Baskowie i Katalończycy. Katalonią rządzi Generalitat, w skład którego wchodzi parlament, prezydent, prezydent, rząd, trybunał sprawiedliwości. Tutaj odsyłam do strony internetowej http://www.gencat.cat/ W Statucie Wspólnoty Autonomicznej Katalonii z 2006 roku znalazł się zapis uznający Katalończyków za naród.
O jakiej książce mowa? "Po co Ślązakom potrzebny jest naród? Niebezpieczne związki między autonomią a nacjonalizmem" autorstwa dr Elżbiety Sekuły ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej z Warszawy. W grudniu zeszłego roku organizacje pozarządowe zorganizowały w Katalonii referendum, w którym postawiono pytanie: czy zgadzasz się, aby Katalonia stała się niezależnym państwem? Przy 30-procentowej frekwencji prawie 95 proc. Katalończyków odpowiedziało na pytanie "tak" (referendum nie było wiążące politycznie). Kilka dni później Michał Smolorz napisał w DZ felieton pod znamiennym tytułem Nasza śląska Katalonia Przeczytajcie. Dodam jeszcze tylko, gwoli porządku, że Katalonia obok Kraju Basków, posiada najszerszą autonomię ze wszystkich wspólnot autonomicznych Hiszpanii. Stąd wzajemna sympatia i szacunek, jakimi darzą się Baskowie i Katalończycy. Katalonią rządzi Generalitat, w skład którego wchodzi parlament, prezydent, prezydent, rząd, trybunał sprawiedliwości. Tutaj odsyłam do strony internetowej http://www.gencat.cat/ W Statucie Wspólnoty Autonomicznej Katalonii z 2006 roku znalazł się zapis uznający Katalończyków za naród.
Dla mnie, jako przybysza z obcego kraju, autonomia katalońska ma jeden najbardziej namacalny i praktyczny wyraz: język. Jakie reakcje wzbudza we mnie z tego punktu widzenia? Podziwiam, zazdroszczę i się złoszczę.
piątek, 11 czerwca 2010
Katalońska pogoda jak kataloński temperament
Pogodowa, letnia, świeża wiadomość. Spacerowanie po Barcelonie bez koszuli czy też w samym kostiumie kąpielowym może nas kosztować 120 euro. Nowy przepis obowiązuje w mieście od wczoraj. W ramach kampanii "Ubierać się dobrze" ("Vestir bé") w miejscach publicznych, takich jak np. stacje metra, autobusy, biblioteki, a nawet w niektórych hotelach i restauracjach, pojawiły się takie oto znaczki:
Tymczasem w północnej Hiszpanii powodzie. W ciągu 12 godzin w Asturii, Galicji i Kantabrii spadło około 40 litrów wody na metr kwadratowy, a fale sięgały dziś pięciu metrów.
środa, 9 czerwca 2010
Nowy terminal, nowe loty, nowe metro
Don Carlos już urzęduje w Ekwadorze. Jak pamiętacie, w zeszłą sobotę, po siedmiu latach spędzonych na katalońskiej ziemi, z Barcelony poleciał do Bogoty, a stamtąd do Guayaquil (15 godzin lotu). Pojechałam na lotnisko w El Prat de Llobregat z wielkimi nadziejami, że pierwszy raz w życiu zobaczę samolot startujący do Ameryki Południowej. I co? I figa z makiem!! Na lotnisku nie ma tarasu widokowego. I to na żadnym w terminali! Pytałam trzy osoby, bo nie dowierzałam, ale w końcu w Informacji nie kłamią. To w moich Katowicach Pyrzowicach przez ogromną szybę ogląda się, jak rodzina do samolotu wsiada pod samiuśkim nosem!!! Oczywiście jeśli samolot nie stoi dalej i rodzina nie dojeżdża do niego autobusem. Ale i tak wtedy widać start!! A podczas oczekiwania na odlot można sobie godzinę machać przez szybę, bo poczekalnia dla odlatujących znajduje się pod tarasem widokowym. A w Barcelonie widać tak niewiele... Względy bezpieczeństwa?
poniedziałek, 7 czerwca 2010
Procesja odwołana, zatańczą osioł i byk
Dziwna sprawa. Procesja odwołana. Przyczyna: pogoda. Tylko że wczoraj deszcz padał do południa, a potem zaświeciło słońce. Procesja miała ruszyć o 19.30. Po mszy na plac katedralny wyszły znane nam już giganty, smoki, byki, stwory wszelakie, castellers kilka zamków zbudowali, kobiety z obręczami z kwiatów piękne zatańczyły, bębny i ludowe gralles zagrały, strzelcy salwy w niebo oddali, tylko prawdziwej procesji na Corpus Christi nie było. Dziwne. Jak stwierdził pół żartem, pół serio Edu, mieliśmy pogańską procesję;) Nie przypominam sobie, żeby w mojej, katowickiej parafii z powodu złej pogody odwołano jakieś uroczystości. Jak pada, to ludzie idą albo stoją pod parasolami. Nie wiem, jaki kataklizm pogodowy musiałby się wydarzyć, żeby ksiądz ogłosił, że zaplanowanej procesji na Boże Ciało nie będzie. Tutaj z ambony nikt nic nie ogłaszał. Kiedy na schodach przed katedrą zaczęli rozbierać scenę, na której stały żywe wieże, ludzie na placu, turyści i miejscowi, zaczęli się kręcić, rozglądać i pytać "no i co dalej?". Wszyscy ruszyli z tym pytaniem do strażników, bo katedra w Barcelonie to jedyny kościół w mieście, przed którą stoją strażnicy. Kiedyś nawet zbierali na ofiarę podczas mszy! Wspominałam już o tym, że przed wejściem trzeba im powiedzieć, czy idziemy na mszę, na koncert, czy chcemy zwiedzać. Więc strażnicy niestrudzenie informowali, że procesja odwołana z powodu pogody i wnosili oczu ku niebu, na którym świeciło słońce.
piątek, 4 czerwca 2010
W poszukiwaniu tańczącego jajka, czyli Boże Ciało w Barcelonie
Tańczące jajko albo ulice pokryte dywanami z kwiatów? To pierwsze w Barcelonie, to drugie w Sitges. To drugie kojarzy się nam z Bożym Ciałem, a to pierwsze? Jajko w Boże Ciało? W dodatku tańczące? Ostatecznie po południu w Boże Ciało w poszukiwaniu tańczącego jajka wybraliśmy się do centrum Barcelony. Wczoraj jeszcze nie wiedziałam, że także w Sitges w jednym miejscu słynne jajko oglądać można:)
Obchody Corpus Christi w Hiszpanii wyglądają różnie, w zależności od regionu, miasta. W niektórych miejscowościach świętuje się, podobnie jak w Polsce, w czwartek, a w niektórych szczyt uroczystości przypada na niedzielę, tak jest np. w Barcelonie. Czwartek w Katalonii jest dniem pracującym. Skąd te różnice czasowe? W 1991 roku Boże Ciało w Hiszpanii oficjalnie przeniesiono na niedzielę, ale nie wszystkim taka zmiana się spodobała.
6 czerwca, po uroczystej mszy, spod katedry w Barcelonie o godz. 19.45 ruszy wielka procesja, do której i my chcemy się przyłączyć:) Choć kusi mnie też, żeby wybrać się do Sitges i zobaczyć te słynne dywany, bo innych fiest, których na pewno jest ze sto, już nawet nie chcę szukać, żeby się jeszcze bardziej nie stresować tym, że nie mogę być wszędzie, nie mogę zobaczyć i opisać wszystkiego;) Ale im większy wybór, tym trudniej się zdecydować, zatem dobrze jest jak jest!! Mamy więc jedno małe jajko w krużgankach katedralnych, a wokół krat ogrodu setki turystów z aparatami fotograficznymi wycelowanymi w to małe, skaczące w fontannie cudo...
poniedziałek, 31 maja 2010
Ilegales w Razzmatazz
Jorge Martínez, Alejandro Blanco, Jaime Beláustegui, czyli Ilegales!! Jedna z najlepszych hiszpańskich grup rockowych (w Hiszpanii mówią zawsze rock and roll:). Grają od ponad 30 lat, pochodzą z Asturii. W sobotę byłam na ich koncercie w Sala Razzmatazz, kultowym klubie Barcelony, jednej z największych dyskotek w mieście, wychwalanej na wielu forach internetowych. Koncert zaczyna się o 21. Bilety - 20 euro. Jedziemy z Edu metrem - linia numer 1, stacja Marina (trzecia stacja z Plaza Catalunya).
sobota, 29 maja 2010
Emigrant w urzędach
Jest! W końcu ją mam! Przyszła pocztą dwa dni temu! Długo wyczekiwana Karta Zdrowia! Oczywiście magnetyczna. Niebieska! CatSalut. Generalitat de Catalunya. Departament de Salut. I znacząca informacja na odwrocie: ta karta pozwala na korzystanie z wszystkich usług Państwowego Systemu Zdrowia. Jeśli nie masz jeszcze umowy o pracę, ale masz w Hiszpanii meldunek, możesz korzystać z bezpłatnych usług medycznych. Kartę Zdrowia miałabym już dużo wcześniej, gdybym tylko przez wyjazdem znalazła w jakimkolwiek przewodniku, poradniku czy w internecie informację o tym, że będzie mi potrzebny świstek papieru pod tytułem: nie mam obecnie ubezpieczenia w Polsce. A papierek taki wystawia ZUS. Wszędzie tylko info o tym, że do korzystania z bezpłatnych usług medycznych uprawnia EKUZ, czyli Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego i że tę kartę trzeba sobie koniecznie wyrobić. Ok, zgoda, jeśli wyjeżdżam turystycznie albo do pracy na miesiąc, ale nie, jeśli jadę na dłużej. EKUZ dostaje się tylko, jeśli ma się ubezpieczenie w Polsce. A skoro wyjeżdżam, to znaczy, że zrezygnowałam z pracy, a co znaczy, że nie mam ubezpieczenia, chyba że sama je sobie płacę, co znowu nie ma sensu, jeśli właśnie mam zamiar wyjechać z kraju. Ale od początku. Co trzeba załatwić po przyjeździe do Hiszpanii. O jakie dokumenty trzeba się postarać? Jakie formalności trzeba załatwić?
czwartek, 27 maja 2010
wtorek, 25 maja 2010
Kot Jinks z Andaluzji i latynoska spółka:)
Temat: Bogactwo języka hiszpańskiego na przykładzie kreskówki "Pixie i Dixie i kot Jinks":))
Bohaterowie: Dixie z Kuby! Pixie z Meksyku! I kot Jinks z Andaluzji! Prawdziwą ozdobą odcinka jest daleki kuzyn Tex z Teksasu ze "świetnym" hiszpańskim w wydaniu amerykańskim!!:))
Mamy tu na przykład meksykańskie orale (de acuerdo, apúrate, qué barbaridad), kubańskie titingutu (un escándalo, bulla) czy andaluzyjskie okrzyki ojú, ozú. Nie wspominając o różnicach w akcencie!
To oczywiście namiastka bogactwa języka hiszpańskiego:) Tyle odmian hiszpańskiego, ile krajów, w których mówi się w tym języku, a w tych krajach tyle odmian, ile regionów. Pomińmy odrębne języki w krajach hiszpańskojęzycznych, jak na przykład quechua m.in. w Peru i Ekwadorze, guaraní w Paragwaju, czy w Hiszpanii kataloński i wiele innych.
Ciekawy słownik tworzony przez internautów:
CDN:)
niedziela, 23 maja 2010
O oknach, praniu i pięknej prozie życia
Już około godziny czwartej rano zaczyna się ptasi koncert. Gdy o 6.30 robi się jasno, a koncert jest coraz głośniejszy, gdy przez otwarte na oścież okno (bez firan!) widać coraz intensywniejszy błękit nieba i pierwsze promienie słońca coraz mocniej oświetlają brązową ścianę domu po drugiej stronie wąskiej ulicy, nie chce się już spać. Można leżeć w łóżku, cieszyć się świeżym powietrzem, obserwować, jak przesuwa się słońca cień i słuchać ptasiego radia. Takiego koncertu natury nie słyszałam jeszcze nigdy w życiu! A ptaki śpiewają za naszymi oknami cały dzień (no, z małą przerwą na popołudniową sjestę:). Ćwierkanie, stukanie, pohukiwanie...można by tu nagrać płytę z ptasim, porannym, wiosennym śpiewem. A jak dobrze byłoby jeszcze umieć odróżnić i nazwać te wszystkie ptasie głosy!
Ptasi koncert trwa. Stopniowo dołączają do niego odgłosy odsuwanych rolet w oknach, pierwsze skrzypnięcia drzwi na ulicy, pierwsze, zawsze głośne poranne pozdrowienia.
Zaczyna też żyć nasz dom. José, sąsiad z góry (rodem z Galicji) spuszcza wodę w ubikacji. Dziś nie ma wiatru, bo nie słychać, żeby ruszało się okno wentylacyjne w łazience. Sąsiadka z dołu, señora Josefina ("mówcie mi Fina") ma kaszel. José odsuwa kotarę i wchodzi pod prysznic. Czas wstać! Zobaczymy, co tam u sąsiadów z ulicy słychać. A tu niespodzianka! U małżeństwa z dwójką małych dzieci (pamiętacie tego chłopczyka w koszulce FC Barcelony?:) na balkonie nie wisi dziś pranie! A w tym mieszkaniu naprzeciwko sypialni jednak ktoś mieszka! Rolety przez całe miesiące były szczelnie zasunięte. W końcu kilka dni temu zaczęły się lekko podnosić. Ale w oknie nikogo nie widać.
Zaczyna też żyć nasz dom. José, sąsiad z góry (rodem z Galicji) spuszcza wodę w ubikacji. Dziś nie ma wiatru, bo nie słychać, żeby ruszało się okno wentylacyjne w łazience. Sąsiadka z dołu, señora Josefina ("mówcie mi Fina") ma kaszel. José odsuwa kotarę i wchodzi pod prysznic. Czas wstać! Zobaczymy, co tam u sąsiadów z ulicy słychać. A tu niespodzianka! U małżeństwa z dwójką małych dzieci (pamiętacie tego chłopczyka w koszulce FC Barcelony?:) na balkonie nie wisi dziś pranie! A w tym mieszkaniu naprzeciwko sypialni jednak ktoś mieszka! Rolety przez całe miesiące były szczelnie zasunięte. W końcu kilka dni temu zaczęły się lekko podnosić. Ale w oknie nikogo nie widać.
Nad oknami ptasie gniazda i wysięgniki do wciągania mebli. W wielu budynkach klatki schodowe są tak wąskie, że jedyny sposób na transportowanie mebli to droga powietrzna.
piątek, 21 maja 2010
Banany i maniok zamiast ziemniaków
Dziś zapraszam do kuchni ekwadorskiej, a właściwie uchylam jej drzwi, bo do pisania - jak w przypadku każdej kuchni - jest dużo. Gdybym zapraszała z Ekwadoru, nie musiałabym otwierać drzwi, bo tam pichci się na ulicy:) Na razie zapraszam z Barcelony i Hospitalet de Llobregat, a tu emigranci serwują kuchnie z wielu stron świata. Ekwadorskie specjały jadłam w dwóch restauracjach i ciastkarni w Hospitalet i oczywiście w domu rodziców Edu:)
Kuchnia ekwadorska, w dużym skrócie, to niezliczona liczba owoców i warzyw, o których w Europie słyszeli nieliczni. To pacyficzne ryby i owoce morza, o wiele lepsze niż te hiszpańskie. To też mięso ze świni, świnki morskiej czy też byka, a konkretnie jego jądra. To w końcu ryż, ryż i jeszcze raz ryż, który je się codziennie, jak w Polsce ziemniaki. Czy potrawy kuchni ekwadorskiej są smaczne? Jadłam już takie, które smakowały mi bardzo i takie, których niekoniecznie chciałabym spróbować drugi raz. Na początek o przekąskach, które można kupić np. w ciastkarniach Chaplin (trzy w Hospitalet, jedna w Barcelonie). Po pierwsze pyszne corviche, czyli owalne kulki uformowane z ugotowanych i zmiażdżonych zielonych bananów skrobiowych z przyprawami, nadziewane rybą, a następnie smażone.
Kuchnia ekwadorska, w dużym skrócie, to niezliczona liczba owoców i warzyw, o których w Europie słyszeli nieliczni. To pacyficzne ryby i owoce morza, o wiele lepsze niż te hiszpańskie. To też mięso ze świni, świnki morskiej czy też byka, a konkretnie jego jądra. To w końcu ryż, ryż i jeszcze raz ryż, który je się codziennie, jak w Polsce ziemniaki. Czy potrawy kuchni ekwadorskiej są smaczne? Jadłam już takie, które smakowały mi bardzo i takie, których niekoniecznie chciałabym spróbować drugi raz. Na początek o przekąskach, które można kupić np. w ciastkarniach Chaplin (trzy w Hospitalet, jedna w Barcelonie). Po pierwsze pyszne corviche, czyli owalne kulki uformowane z ugotowanych i zmiażdżonych zielonych bananów skrobiowych z przyprawami, nadziewane rybą, a następnie smażone.
wtorek, 18 maja 2010
Flamenco!! Ole!
Po pierwsze FLAMENCO! Po drugie FLAMENCO!! Po trzecie FLAMENCO!!!! Aga i Ula wróciły do Polski. Wróciły zakochane!!! Nie w Barcelonie, nie w Katalonii, nie w przystojnym Hiszpanie nawet, ale we flamenco!! Właściwie ich miłość do flamenco zaczęła się jeszcze w Polsce. Ale co innego brać udział w kilkudniowych warsztatach w Katowicach, a co innego pierwszy raz zobaczyć pokaz flamenco na żywo w Hiszpanii!! Mogę więc śmiało powiedzieć, że miłość kwitnie:)) A przy okazji zakochałam się i ja, do tej pory wierna gorącej muzyce kubańskiej i rytmom latino:)
FLAMENCO. Tego nie oddadzą żadne słowa, żadne zdjęcia. Musisz to zobaczyć na żywo.
Gdzie? JazzSí, Club del Taller de Músics. Podobno najtańsze wejściówki w Barcelonie!:)
Adres: calle Requesens 2
Dojazd: metro L2, stacja Sant Antoni, autobusy: 20, 24, 64
Cechy szczególne: ciasno, kameralnie, dużo dymu papierosowego, ale da się dychać;)) Dla mnie atmosfera lepsza niż w dużych klubach. Polecam!!
Cechy szczególne: ciasno, kameralnie, dużo dymu papierosowego, ale da się dychać;)) Dla mnie atmosfera lepsza niż w dużych klubach. Polecam!!
środa, 12 maja 2010
Badalona z małpiego, anyżowego likieru słynąca
Dziś wycieczka do Badalony, miasta oddalonego 10 kilometrów od centrum Barcelony. Tylko 15-20 minut jazdy pociągiem i jest się w zupełnie innym, kameralnym centrum miasta. Poniedziałkowa, popołudniowa wycieczka z naszymi polskimi gośćmi była krótka. Poleżeliśmy na plaży, zrelaksowaliśmy się, posłuchaliśmy szumu morza, popatrzyliśmy w niebo:)) Potem spacerowaliśmy po centrum miasta. Trafiliśmy na majową fiestę. Były więc znane nam już giganty, ognie, dymy, diabły, smoki.
Badalona to jedno z najstarszych miast w Katalonii i trzecie miasto w regionie o największej liczbie ludności (po Barcelonie i Hospitalet de Llobregat). Na pewno warto wybrać się tam na dłuższą wycieczkę. Badalona to morze (5 kilometrów plaż, nowoczesny ośrodek sportów wodnych) i góry (La Sierra de Marina otaczają miasto od strony północno- zachodniej). W Badalonie można znaleźć ruiny rzymskich term, starych osad iberyjskich (poblado ibérico), można zobaczyć średniowieczne kościoły i klasztory oraz stare, katalońskie domy wiejskie (las masías). Można też zwiedzić fabrykę, w której produkuje się słynny na całym świecie likier Anís del Mono.
poniedziałek, 10 maja 2010
Dzień Matki, ekwadorskie urodziny i krewetki
Wczoraj, 9 maja, w Ekwadorze obchodzony był Dzień Matki (zawsze jest to druga niedziela maja, w Hiszpanii Dzień Matki obchodzi się 2 maja). W Dniu Matki w Ameryce Południowej słucha się piosenki A la sombra de mi madre , czyli "W cieniu mojej matki" (śpiewa Leo Dan z Argentyny). Słuchaliśmy jej i my, w nocy z soboty na niedzielę, dokładnie gdy wybiła północ. Byliśmy na imprezie urodzinowej taty Edu, wśród ekwadorskich przyjaciół rodziny.
piątek, 7 maja 2010
Tricicle przedstawia! Julio Iglesias, jakiego nie znacie!
Tricicle (trycykl) to kataloński kabaret rodem z Barcelony, uznawany przez krytyków za jeden z najlepszych na świecie wśród mimów.
Joan Gràcia, Carles Sans i Paco Mir założyli grupę w 1979 roku. Byli wtedy uczniami Institut del Teatre de Barcelona. Zaczynali od skeczy na ulicach miasta. Po trzech latach dostali pierwszą, poważną propozycję zawodową. Wystąpili w Teatre Villarroel de Barcelona. Rok później byli już znani w całej Hiszpanii. Z interpretacją piosenki Julio Iglesiasa "Soy un truhán, soy un señor" wystąpili w programie o największej w historii hiszpańskiej tv oglądalności Un, dos, tres...responda otra vez. Parodia Iglesiasa otworzyła im drzwi do kariery.
wtorek, 4 maja 2010
Pytaj, a trafisz do celu
Scena pierwsza. Wczoraj po południu w końcu wybraliśmy się z rowerem do warsztatu. Szwankuje oświetlenie. Już raz, przed świętami, byliśmy w jednym z warsztatów w Barcelonie. Ale mieli za dużo roboty i kazali czekać kilka dni. Tym razem Edu wyszukał w internecie punkt naprawy rowerów w Hospitalet. Ruszyliśmy w deszczu, wietrze, Edu z plecakiem (bo po drodze zakupy, a nie mamy słynnego wózka:). Hmmmm, gdzie jest calle de Casanova? Edu pyta o ulicę starszego pana przy przejściu dla pieszych. I zaczyna się!! Dyskusja na całego!
poniedziałek, 3 maja 2010
Smok, książki i zakochani
Cały dzień ciemno, zimno i leje jak z cebra. I tak ma być przez trzy dni:///// Na północy Katalonii śnieg. Niech mi nikt nie mówi, że Hiszpania to ciepły kraj. Lato miało już tu być!!! A było może z tydzień. Miał rację Cejrowski mówiąc w jednym ze swoim filmów coś w tym stylu: Hiszpania? Zimno i drogo. Wolę Ekwador. Ciepło i tanio. Mimo wszystko nie tracę wiary w tę Hiszpanię i czekam na słońce!! Tymczasem w wiadomościach znowu wypowiadają się zaskoczeni pogodą Katalończycy w pelerynach. A jeszcze tydzień temu reporterzy pytali, czy wypada tak w bikini po Rambli spacerować:] Ale do rzeczy;) Dzień Świętego Jerzego, a przy okazji zakochanych, po tygodniu doczeka się w końcu swojego posta:))) A w kolejce czeka sto innych tematów:)
czwartek, 29 kwietnia 2010
Barcelona pokonana przez włoski mur
Co to się działo..!! Co się działo...!!! Flagi w oknach i na balkonach. Na ulicach co druga osoba w koszulce FC Barcelony. Nawet sąsiad z naprzeciwka przed meczem wystroił swojego brzdąca w mikroskopijny T-shirt w niebiesko-czerwone pasy (widziałam małego przez okno w kuchni, jak kolację robiłam:). A sam sąsiad rozsiadł się wygodnie w pokoju, tuż przy oknie balkonowym (bo tu mają telewizor!!:). Tak, tak...urok wąskich uliczek i braku firan w oknach. Urok albo przekleństwo.
wtorek, 27 kwietnia 2010
Castells, czyli żywe zamki
Niedziela, kilka minut po godzinie 11, palące słońce, znany nam już plac przed budynkiem władz miasta w Hospitalet de Llobregat. A na placu mieszkańcy, turyści, fotoreporterzy i castellers, czyli budowniczy ludzkich zamków, zwanych też wieżami (castells, castillo - zamek w j.katalońskim i hiszpańskim). Młodzi, starsi, grubi, chudzi, mężczyźni, kobiety, dzieci, bezrobotni, uczniowie, urzędnicy, sprzedawcy, nauczyciele... Śmieją się, wygłupiają, zawiązują sobie charakterystyczne szerokie, długie, czarne pasy. To one zabezpieczają kręgosłup i pomagają innym we wspinaczce.
niedziela, 25 kwietnia 2010
Parada gigantów
Felip z olbrzymami podróżuje po Europie od 35 lat. Teraz wybiera się do Francji, a potem do Meksyku. Olbrzymy w samolocie???!!!A czemu nie! Rozkłada się gigantycznego króla na części, pakuje do gigantycznej skrzyni i wysyła na drugą półkulę! Niech i tam zobaczą słynną katalońską paradę olbrzymów.
Za gościnny udział w imprezach władze miasta płacą symboliczne kwoty, ale przecież nie o pieniądze tutaj chodzi. - Giganty to moje wielkie hobby, odskocznia od codzienności. A ilu ludzi się poznaje dzięki takim podróżom! - mówi bezrobotny Antonio. Jego olbrzym to Ramon Berenguer IV, król Aragonii. Eusebi dźwiga na swoich barkach królową Peronellę I d'Aragó. Felip jest szefem. Pracuje w szkolnictwie (tak nam mówi), a po chwili dodaje, że woźnym w szkole jest:) Drużyna gigantów liczy sześć osób. Nazywają się Colla Gegantera de Les Borges Blanques, czyli Grupa Gigantów z miasta Les Borges Blanques (prowincji Lleida). Takie grupy są w każdym mieście w Katalonii.
Za gościnny udział w imprezach władze miasta płacą symboliczne kwoty, ale przecież nie o pieniądze tutaj chodzi. - Giganty to moje wielkie hobby, odskocznia od codzienności. A ilu ludzi się poznaje dzięki takim podróżom! - mówi bezrobotny Antonio. Jego olbrzym to Ramon Berenguer IV, król Aragonii. Eusebi dźwiga na swoich barkach królową Peronellę I d'Aragó. Felip jest szefem. Pracuje w szkolnictwie (tak nam mówi), a po chwili dodaje, że woźnym w szkole jest:) Drużyna gigantów liczy sześć osób. Nazywają się Colla Gegantera de Les Borges Blanques, czyli Grupa Gigantów z miasta Les Borges Blanques (prowincji Lleida). Takie grupy są w każdym mieście w Katalonii.
piątek, 23 kwietnia 2010
Przebudzenie olbrzymów, czyli wiosenną fiestę czas zacząć!!
I zaczęło się! Fiesta de Primavera już trwa!! Wczoraj wieczorem w Hospitalet de Llobregat na placu przed budynkiem władz miasta hucznie obwieszczono, że wiosenną zabawę czas zacząć!! Moja pierwsza myśl, kiedy przyszłam na plac: ci ludzie wiedzą, jak się robi imprezy. Moja druga myśl: ci ludzie potrafią się bawić. Resztę niech powiedzą zdjęcia.
Te bębny!! Te dźwięki!! Ci bębniarze!! Bębnili tak bez wytchnienia około 40 minut!! Pot lał się z czoła, a ludzie chcieli więcej!! Trudno to opisać, trzeba usłyszeć i zobaczyć...
wtorek, 20 kwietnia 2010
Mañana:)))
Dziś coś, co przyszło do mnie z Polski z rana:)) Polskie, ale przecież jakże południowe!!! 10 przykazań, które świetnie wpisują się w słynne mañana (czyli po leku, spokojnie, zrobimy to jutro, jutro też jest dzień itp:))). Ciesz się życiem, nie przejmuj się drobiazgami, nieważne, co masz wokół siebie, ważne, co w tobie....:O)
poniedziałek, 19 kwietnia 2010
¡Vive Latinoamérica!
W weekend w centrum handlowym La Farga w Hospitalet de Llobregat odbyła się V Feria Latinoamericana. Kupiliśmy bilety (5 euro) na niedzielę i wybraliśmy się na imprezę po obiedzie. Targi, jak to targi - dużo ludzi, tłok, duchota, hałas, muzyka, reklama, promocja, ulotki, coś do zjedzenia, coś do picia. Wytrzymaliśmy trzy godziny:) Jak na mnie to dużo:) Średnio już po 30 minutach przebywania w hali targowej wychodzę, bo dłużej nie wytrzymuje moja głowa.
Już zaraz po wejściu zagadał do nas pewien facet, jak się okazało Peruwiańczyk. I zagadał po polsku: "10 lat mieszkałem we Wrocławiu" - tak zaczął. Ciekawe, skąd wiedział, że ja z Polski? Przypadek?:) A może po prostu jesteśmy dobrym celem reklamowym:) Ona jasna, na pewno nie stąd, jakiś słowiański kraj, on ciemniejszy, też nie stąd. Może języków będą chcieli się uczyć:) Okazało się, że facet jest doradcą telekomunikacyjnym (komórki, internet itp.), a przy okazji pisze książki o tym, jak w sześć dni nauczyć się języka:))))) To jego autorska metoda. Sam w ten sposób podobno nauczył się polskiego;) Wizytówkę, w razie czego, mamy!! Ale co tam fantazje językowe! Zdobył moje serce tym, że znał Katowice!!
Już zaraz po wejściu zagadał do nas pewien facet, jak się okazało Peruwiańczyk. I zagadał po polsku: "10 lat mieszkałem we Wrocławiu" - tak zaczął. Ciekawe, skąd wiedział, że ja z Polski? Przypadek?:) A może po prostu jesteśmy dobrym celem reklamowym:) Ona jasna, na pewno nie stąd, jakiś słowiański kraj, on ciemniejszy, też nie stąd. Może języków będą chcieli się uczyć:) Okazało się, że facet jest doradcą telekomunikacyjnym (komórki, internet itp.), a przy okazji pisze książki o tym, jak w sześć dni nauczyć się języka:))))) To jego autorska metoda. Sam w ten sposób podobno nauczył się polskiego;) Wizytówkę, w razie czego, mamy!! Ale co tam fantazje językowe! Zdobył moje serce tym, że znał Katowice!!
piątek, 16 kwietnia 2010
Wino musi być, czyli spacer do Cornella
A życie toczy się dalej. I trzeba się nim cieszyć. Po południu wybraliśmy się piechotą do Cornella de Llobregat... po wino. Niedawno odkryliśmy tam nowy sklep z winami i kazaliśmy sobie napełnić dwie butelki na spróbowanie:) A że zapasy trunku szybko się kończą, słońce na niebie, więc dlaczego by nie wybrać się na spacer. Edu załadował do plecaka dwie plastikowe butelki i ruszyliśmy w drogę.
środa, 14 kwietnia 2010
wtorek, 13 kwietnia 2010
Światło
Ania pisała mi na GG, że o 19. ulicami Katowic przejdzie marsz żałobny, a o 21. wszyscy zapalą dziś znicz w oknach. Znicza ani świeczki nie mam, ale mam te zdjęcia. Zrobiłam je w domu, w kuchni, 5 lat temu, kiedy też płonęły wieczorem w oknach światła...
Świeczka - prezent od Ani & Adama:)
Świeczka - prezent od Ani & Adama:)
niedziela, 11 kwietnia 2010
Wielki mecz w cieniu wielkiej tragedii
Dzisiejsze czołówki gazet....Dwie najważniejsze w Hiszpanii wiadomości. Jedna z Polski, druga z boiska...
Od wczoraj tragiczna śmierć polskiego prezydenta jest pierwszą informacją we wszystkich wiadomościach hiszpańskiej telewizji. Są bezpośrednie relacje z Polski, ze Smoleńska. Takich materiałów, jak te poniżej, na stronie internetowej hiszpańskiej RTVE można znaleźć kilkadziesiąt...
sobota, 10 kwietnia 2010
.......[*]
SZOK, SZOK, SZOK...........................................miałam dziś pisać o wielkim meczu, który wieczorem Barca-Real Madryt, były zakłady, już myślałam o wielkim świętowaniu.....to miała być piękna, słoneczna sobota............od rana telefony do Polski, do rodziców, sms-y do przyjaciół......wielki smutek, wielka samotność....
nie wiem, co pisać...wieczny odpoczynek racz im dać Panie...................
czwartek, 8 kwietnia 2010
Chleb z pomidorem po katalońsku:)
Ostryga z truskawką, algami i odmianą cytryny zwaną lima (przekąska), krewetka z pan con tomate, czyli słynnym katalońskim chlebem natartym pomidorem (pierwsze danie), filety z ryby pargo zanurzone w kawałkach świńskiej skóry (cortezas de cerdo) i soku z ości z naparem z kaktusa nopal (drugie danie), chiński flan na ziemi z zielonej, japońskiej herbaty i owoce z japońskiego drzewa cytrusowego kunkuats (deser) - takie menu zaproponował José Carlos Fuentes na tegorocznych Alimentariach, najważniejszych w Hiszpanii i jednych z najważniejszych na świecie targów spożywczych (Salón Internacional de Alimentación y Bebidas). Fuentes zdobył tytuł kucharza roku. Ma 29 lat, pochodzi z Barcelony, gotuje w restauracji w Murcji.
wtorek, 6 kwietnia 2010
Bez telewizora i bez jajek
To były pierwsze w moim życiu święta poza domem. Dom? Gdzie jest mój dom? Od 30 lat ciągle w Katowicach. U rodziców, czyli - jak mawia Edu- w 5-gwiazdowym hotelu. Bo przecież nie w wynajmowanym w Barcelonie mieszkaniu bez pralki (ale za to z palmą i słońcem za oknem:). Niestety, nie można mieć wszystkiego... przynajmniej nie tak szybko, jak by się chciało.
To były pierwsze w moim życiu święta wielkanocne bez jajek (po prostu zapomnieliśmy kupić). Wielkanocnych jajek w Katalonii nie znajdziemy w koszykach ze święconką, ale w świątecznym wypieku - mona de Pascua. Takie biszkoptowe ciasto piesze się też w Aragonii i Walencji. Tradycyjna mona ma kształt wieńca i jej ozdobiona gotowanymi na twardo jajkami, które zapieka się razem z ciastem. Ale dziś można też kupić wypieki czekoladowe, kolorowe, przystrojone piórami, z rozmaitymi figurami, np. bohaterami bajek, zwierząt. W poniedziałek wielkanocny dzieci dostają mona de pascua od swoich chrzestnych.
To były pierwsze w moim życiu święta bez telewizora (bez oglądania programu tv, żeby było poprawnie;). Ostatniego marca Hiszpania pożegnała analogową telewizję i przeszła na TDT, czyli Televisión Digital Terrestre. Ci, którzy mają nowsze telewizory, nie muszą kupować dekoderów TDT, żeby odbierać cyfrowy sygnał. My, z naszym starym modelem;), programu od tygodnia nie mamy. W sobotę kupiliśmy w Media Markt dekoder (ceny 25-50 euro), ale programu jak nie było, tak nie ma:( Po dwugodzinnym podłączaniu, odłączaniu, sprawdzaniu wszystkiego, co można sprawdzić, telewizor nijak nie chce słuchać pilota (ze świeżutkimi bateriami!) i nie daje się skonfigurować. Co dalej z telewizorem, pilotem, dekoderem? Właśnie odebraliśmy e-maila z wiadomością, że przyślą nam nowego pilota. Zobaczymy, jak potoczy się ta historia. Szkoda mi tylko Simpsonów, Karlosa A. i wiadomości. Bo kilka odcinków telenoweli oglądnęłam tylko w celu edukacyjnym;) I przyznaję, że kilka fajnych, zgrabnych, wykrzyczanych z ekranu zdań zostało mi w głowie:)
To były pierwsze w moim życiu święta bez telewizora (bez oglądania programu tv, żeby było poprawnie;). Ostatniego marca Hiszpania pożegnała analogową telewizję i przeszła na TDT, czyli Televisión Digital Terrestre. Ci, którzy mają nowsze telewizory, nie muszą kupować dekoderów TDT, żeby odbierać cyfrowy sygnał. My, z naszym starym modelem;), programu od tygodnia nie mamy. W sobotę kupiliśmy w Media Markt dekoder (ceny 25-50 euro), ale programu jak nie było, tak nie ma:( Po dwugodzinnym podłączaniu, odłączaniu, sprawdzaniu wszystkiego, co można sprawdzić, telewizor nijak nie chce słuchać pilota (ze świeżutkimi bateriami!) i nie daje się skonfigurować. Co dalej z telewizorem, pilotem, dekoderem? Właśnie odebraliśmy e-maila z wiadomością, że przyślą nam nowego pilota. Zobaczymy, jak potoczy się ta historia. Szkoda mi tylko Simpsonów, Karlosa A. i wiadomości. Bo kilka odcinków telenoweli oglądnęłam tylko w celu edukacyjnym;) I przyznaję, że kilka fajnych, zgrabnych, wykrzyczanych z ekranu zdań zostało mi w głowie:)
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Procesja wielkanocna
W końcu udało nam się wczoraj, w zupełnie nieoczekiwanej chwili, zobaczyć słynną hiszpańską procesję wielkanocną!!! Po południu (godz. 7. w Hiszpanii to popołudnie:) wracaliśmy z centrum Barcelony z katedry. Jeśli jest się w katedrze, to trzeba oczywiście przejść się Ramblą, bo to trzy minuty drogi stamtąd. Potem wystarczy skręcić w jedną z bocznych uliczek i już, wprost z alei turystów, wkracza się do barwnej dzielnicy emigrantów Raval. Trochę więc nam zeszło w drodze powrotnej i ostatecznie wsiedliśmy do autobusu w BCN koło godz. 9. Czekała nas jedna przesiadka w Hospitalet. Głodni, zmarznięci (gdy zajdzie słońce i zawieje wiatr....brrr), utknęliśmy na przystanku na 40 minut. Co się dzieje???!!! Autobusy w Barcelonie nie jadą przecież przez Kolejową w Katowicach w godzinach szczytu!!! Miały przyjechać w tym czasie już dwa, a tu na horyzoncie widać tylko zapełnione knajpy i słychać tylko okrzyki kibiców. Wściekli byliśmy potwornie. W końcu ruszyliśmy do domu piechotą. I bardzo dobrze się stało! Trafiliśmy na procesję!! Z powodu przemarszu zamknięte były ulice i nie kursowały autobusy. Fiesta - rzecz święta, a wielkanocna to już w ogóle:))
Rytmiczne uderzenia w bębny i odgłosy ciężkich, marszowych kroków słychać już z daleka. To Rzymianie. Chwila postoju. Zgromadzeni częstują "żołnierzy" ciastkami. Ruszają. Do bębnów dołączają trąby. Już z daleka widać górującą nad głowami pątników, bogato zdobioną platformę (los pasos). Takie ołtarze mogą ważyć nawet kilka ton. Pierwsza platforma "idzie" z figurą Chrystusa. "Idzie", bo widać tylko stopy niosących ją mężczyzn. Na drugiej platformie znajduje się figura Maryi. Dźwigają ją mężczyźni w białych szatach. Przed ołtarzami idą pokutnicy w spiczastych kapturach. Uczestnicy korowodu niosą zapalone świece. Kto chce wziąć udział w procesji, może je kupić na miejscu, bo nie brakuje sprzedających.
Procesja - dla jednych atrakcja turystyczna, dla innych przeżycie religijne i celebrowanie Wielkanocy.
Na koniec kilka nowych zdjęć z wielkanocnej katedry:
Procesja - dla jednych atrakcja turystyczna, dla innych przeżycie religijne i celebrowanie Wielkanocy.
Na koniec kilka nowych zdjęć z wielkanocnej katedry:
Msza, zgodnie z informacjami o obchodach Semana Santa, które znaleźliśmy w internecie, miała rozpocząć się o 5.30. Zaczęła się o 6. Takie południowe zwyczaje:)
Ale gdy w końcu się rozpoczęła i zagrały organy...!!! Nareszcie muzyka w kościele i to jaka! Dźwięk niesamowity!! Ze śpiewem było gorzej - solowy popis kantora. Nic nie dało dyrygowanie.
Czekają zawsze przy wejściu...
Pogoda w niedzielę wielkanocną: czasem słońce, czasem deszcz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)