poniedziałek, 31 maja 2010

Ilegales w Razzmatazz

Jorge Martínez, Alejandro Blanco, Jaime Beláustegui, czyli Ilegales!!  Jedna z najlepszych hiszpańskich grup rockowych (w Hiszpanii mówią zawsze rock and roll:). Grają od ponad 30 lat, pochodzą z Asturii. W sobotę byłam na ich koncercie w Sala Razzmatazz, kultowym klubie  Barcelony, jednej z największych dyskotek w mieście, wychwalanej na wielu forach internetowych. Koncert zaczyna się o 21. Bilety - 20 euro. Jedziemy z Edu metrem - linia numer 1, stacja Marina (trzecia stacja z Plaza Catalunya). 
Przemysłowa część dzielnicy Poble Nou, kilka ulica dalej jest już plaża. 

sobota, 29 maja 2010

Emigrant w urzędach

Jest! W końcu ją mam! Przyszła pocztą dwa dni temu! Długo wyczekiwana Karta Zdrowia! Oczywiście magnetyczna. Niebieska! CatSalut. Generalitat de Catalunya. Departament de Salut. I znacząca informacja na odwrocie: ta karta pozwala na korzystanie z wszystkich usług Państwowego Systemu Zdrowia. Jeśli nie masz jeszcze umowy o pracę, ale masz w Hiszpanii meldunek, możesz korzystać z bezpłatnych usług medycznych. Kartę Zdrowia miałabym już dużo wcześniej, gdybym tylko przez wyjazdem znalazła w jakimkolwiek przewodniku, poradniku czy w internecie informację o tym, że będzie mi potrzebny świstek papieru pod tytułem: nie mam obecnie ubezpieczenia w Polsce. A papierek taki wystawia ZUS. Wszędzie tylko info o tym, że do korzystania z bezpłatnych usług medycznych uprawnia EKUZ, czyli Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego i że tę kartę trzeba sobie koniecznie wyrobić. Ok, zgoda, jeśli wyjeżdżam turystycznie albo do pracy na miesiąc, ale nie, jeśli jadę na dłużej.  EKUZ dostaje się tylko, jeśli ma się ubezpieczenie w Polsce. A skoro wyjeżdżam, to znaczy, że zrezygnowałam z pracy, a co znaczy, że nie mam ubezpieczenia, chyba że sama je sobie płacę, co znowu nie ma sensu, jeśli właśnie mam zamiar wyjechać z kraju. Ale od początku. Co trzeba załatwić po przyjeździe do Hiszpanii. O jakie dokumenty trzeba się postarać? Jakie formalności trzeba załatwić?

wtorek, 25 maja 2010

Kot Jinks z Andaluzji i latynoska spółka:)

Temat: Bogactwo języka hiszpańskiego na przykładzie kreskówki "Pixie i Dixie i kot Jinks":))
Bohaterowie: Dixie z Kuby! Pixie z Meksyku! I kot Jinks z Andaluzji! Prawdziwą ozdobą odcinka jest daleki kuzyn Tex z Teksasu ze "świetnym" hiszpańskim w wydaniu amerykańskim!!:))
Mamy tu na przykład meksykańskie orale (de acuerdo, apúrate, qué barbaridad), kubańskie titingutu (un escándalo, bulla) czy andaluzyjskie okrzyki ojú, ozú. Nie wspominając o różnicach w akcencie!
To oczywiście namiastka bogactwa języka hiszpańskiego:) Tyle odmian hiszpańskiego, ile krajów, w których mówi się w tym języku, a w tych krajach tyle odmian, ile regionów. Pomińmy odrębne języki w krajach hiszpańskojęzycznych, jak na przykład quechua m.in. w Peru i Ekwadorze, guaraní w Paragwaju, czy w Hiszpanii kataloński i wiele innych. 
Ciekawy słownik tworzony przez internautów:
CDN:)

niedziela, 23 maja 2010

O oknach, praniu i pięknej prozie życia

Już około godziny czwartej rano zaczyna się ptasi koncert. Gdy o 6.30 robi się jasno, a koncert jest coraz głośniejszy, gdy przez otwarte na oścież okno (bez firan!) widać coraz intensywniejszy błękit nieba i pierwsze promienie słońca coraz mocniej oświetlają brązową ścianę domu po drugiej stronie wąskiej ulicy, nie chce się już spać. Można leżeć w łóżku, cieszyć się świeżym powietrzem, obserwować, jak przesuwa się słońca cień i słuchać ptasiego radia. Takiego koncertu natury nie słyszałam jeszcze nigdy w życiu! A ptaki śpiewają za naszymi oknami cały dzień (no, z małą przerwą na popołudniową sjestę:). Ćwierkanie, stukanie, pohukiwanie...można by tu nagrać płytę z ptasim, porannym, wiosennym śpiewem. A jak dobrze byłoby jeszcze umieć odróżnić i nazwać te wszystkie ptasie głosy!
Ptasi koncert trwa. Stopniowo dołączają do niego odgłosy odsuwanych rolet w oknach, pierwsze skrzypnięcia drzwi na ulicy, pierwsze, zawsze głośne poranne pozdrowienia.
Zaczyna też żyć nasz dom. José, sąsiad z góry (rodem z Galicji) spuszcza wodę w ubikacji. Dziś nie ma wiatru, bo nie słychać, żeby ruszało się okno wentylacyjne w łazience. Sąsiadka z dołu, señora Josefina ("mówcie mi Fina") ma kaszel. José odsuwa kotarę i wchodzi pod prysznic. Czas wstać! Zobaczymy, co tam u sąsiadów z ulicy słychać. A tu niespodzianka! U  małżeństwa z dwójką małych dzieci (pamiętacie tego chłopczyka w koszulce FC Barcelony?:) na balkonie nie wisi dziś pranie! A w tym mieszkaniu naprzeciwko sypialni jednak ktoś mieszka! Rolety przez całe miesiące były szczelnie zasunięte. W końcu kilka dni temu zaczęły się lekko podnosić. Ale w oknie nikogo nie widać.

Nad oknami ptasie gniazda i wysięgniki do wciągania mebli. W wielu budynkach klatki schodowe są tak wąskie, że jedyny sposób na transportowanie mebli to droga powietrzna.

piątek, 21 maja 2010

Banany i maniok zamiast ziemniaków

Dziś zapraszam do kuchni ekwadorskiej, a właściwie uchylam jej drzwi, bo do pisania - jak w przypadku każdej kuchni - jest dużo. Gdybym zapraszała z Ekwadoru, nie musiałabym otwierać drzwi, bo tam pichci się na ulicy:) Na razie zapraszam z Barcelony i Hospitalet de Llobregat, a tu emigranci serwują kuchnie z wielu stron świata. Ekwadorskie specjały jadłam w dwóch restauracjach i ciastkarni w Hospitalet i oczywiście w domu rodziców Edu:) 
Kuchnia ekwadorska, w dużym skrócie, to niezliczona liczba owoców i warzyw, o których w Europie słyszeli nieliczni. To pacyficzne ryby i owoce morza, o wiele lepsze niż te hiszpańskie. To też mięso ze świni, świnki morskiej czy też byka, a konkretnie jego jądra. To w końcu ryż, ryż i jeszcze raz ryż, który je się codziennie, jak w Polsce ziemniaki. Czy potrawy kuchni ekwadorskiej są smaczne? Jadłam już takie, które smakowały mi bardzo i takie, których niekoniecznie chciałabym spróbować drugi raz. Na początek o przekąskach, które można kupić np. w ciastkarniach Chaplin (trzy w Hospitalet,  jedna w Barcelonie). Po pierwsze pyszne corviche, czyli owalne kulki uformowane z ugotowanych i zmiażdżonych zielonych bananów skrobiowych z przyprawami, nadziewane rybą, a następnie smażone.

wtorek, 18 maja 2010

Flamenco!! Ole!

Po pierwsze FLAMENCO! Po drugie FLAMENCO!! Po trzecie FLAMENCO!!!! Aga i Ula wróciły do Polski. Wróciły zakochane!!! Nie w Barcelonie, nie w Katalonii, nie w przystojnym Hiszpanie nawet, ale we flamenco!! Właściwie ich miłość do flamenco zaczęła się jeszcze w Polsce. Ale co innego brać udział w kilkudniowych warsztatach w Katowicach, a co innego pierwszy raz zobaczyć pokaz flamenco na żywo w Hiszpanii!! Mogę więc śmiało powiedzieć, że miłość kwitnie:)) A przy okazji zakochałam się i ja, do tej pory wierna gorącej muzyce kubańskiej i rytmom latino:)
FLAMENCO. Tego nie oddadzą żadne słowa, żadne zdjęcia. Musisz to zobaczyć na żywo.
Gdzie? JazzSí, Club del Taller de Músics. Podobno najtańsze wejściówki w Barcelonie!:) 
Adres: calle Requesens 2
Dojazd: metro L2, stacja Sant Antoni, autobusy: 20, 24, 64
Cechy szczególne: ciasno, kameralnie, dużo dymu papierosowego, ale da się dychać;)) Dla mnie atmosfera lepsza niż w dużych klubach. Polecam!! 

środa, 12 maja 2010

Badalona z małpiego, anyżowego likieru słynąca

Dziś wycieczka do Badalony, miasta oddalonego 10 kilometrów od centrum Barcelony. Tylko 15-20 minut jazdy pociągiem i jest się w zupełnie innym, kameralnym centrum miasta.  Poniedziałkowa, popołudniowa wycieczka z naszymi polskimi gośćmi była krótka. Poleżeliśmy na plaży, zrelaksowaliśmy się, posłuchaliśmy szumu morza, popatrzyliśmy w niebo:)) Potem spacerowaliśmy po centrum miasta. Trafiliśmy na majową fiestę. Były więc znane nam już giganty, ognie, dymy, diabły, smoki.
Badalona to jedno z najstarszych miast w Katalonii i trzecie miasto w regionie o największej liczbie ludności (po Barcelonie i Hospitalet de Llobregat). Na pewno warto wybrać się tam na dłuższą wycieczkę. Badalona to morze (5 kilometrów plaż, nowoczesny ośrodek sportów wodnych) i  góry (La Sierra de Marina otaczają miasto od strony północno- zachodniej). W Badalonie można znaleźć ruiny rzymskich term, starych osad iberyjskich (poblado ibérico), można zobaczyć średniowieczne kościoły i klasztory oraz stare, katalońskie domy wiejskie (las masías). Można też zwiedzić fabrykę, w której produkuje się słynny na całym świecie likier Anís del Mono.

poniedziałek, 10 maja 2010

Dzień Matki, ekwadorskie urodziny i krewetki

Wczoraj, 9 maja, w Ekwadorze obchodzony był Dzień Matki (zawsze jest to druga niedziela maja, w Hiszpanii Dzień Matki obchodzi się 2 maja). W Dniu Matki w Ameryce Południowej słucha się piosenki A la sombra de mi madre , czyli "W cieniu mojej matki" (śpiewa Leo Dan z Argentyny). Słuchaliśmy jej i my, w nocy z soboty na niedzielę, dokładnie gdy wybiła północ. Byliśmy na imprezie urodzinowej taty Edu, wśród ekwadorskich przyjaciół rodziny.

piątek, 7 maja 2010

Tricicle przedstawia! Julio Iglesias, jakiego nie znacie!

Tricicle (trycykl) to kataloński kabaret rodem z Barcelony, uznawany przez krytyków za jeden z najlepszych na świecie wśród mimów.
Joan Gràcia, Carles Sans i Paco Mir założyli grupę w 1979 roku. Byli wtedy uczniami Institut del Teatre de Barcelona. Zaczynali od skeczy na ulicach miasta. Po trzech latach dostali pierwszą, poważną propozycję zawodową. Wystąpili w Teatre Villarroel de Barcelona. Rok później byli już znani w całej Hiszpanii. Z interpretacją piosenki Julio Iglesiasa "Soy un truhán, soy un señor" wystąpili w programie o największej w historii hiszpańskiej tv oglądalności Un, dos, tres...responda otra vez. Parodia Iglesiasa otworzyła im drzwi do kariery.

wtorek, 4 maja 2010

Pytaj, a trafisz do celu

Scena pierwsza. Wczoraj po południu w końcu wybraliśmy się z rowerem do warsztatu. Szwankuje oświetlenie. Już raz, przed świętami, byliśmy w jednym z warsztatów w Barcelonie. Ale mieli za dużo roboty i kazali czekać kilka dni. Tym razem Edu wyszukał w internecie punkt naprawy rowerów w Hospitalet. Ruszyliśmy w deszczu, wietrze, Edu z plecakiem (bo po drodze zakupy, a nie mamy słynnego wózka:). Hmmmm, gdzie jest calle de Casanova? Edu pyta o ulicę starszego pana przy przejściu dla pieszych. I zaczyna się!! Dyskusja na całego!

poniedziałek, 3 maja 2010

Smok, książki i zakochani

Cały dzień ciemno, zimno i leje jak z cebra. I tak ma być przez trzy dni:///// Na północy Katalonii śnieg. Niech mi nikt nie mówi, że Hiszpania to ciepły kraj. Lato miało już tu być!!! A było może z tydzień. Miał rację Cejrowski mówiąc w jednym ze swoim filmów coś w tym stylu: Hiszpania? Zimno i drogo. Wolę Ekwador. Ciepło i tanio. Mimo wszystko nie tracę wiary w tę Hiszpanię i czekam na słońce!! Tymczasem w wiadomościach znowu wypowiadają się zaskoczeni pogodą Katalończycy w pelerynach. A jeszcze tydzień temu reporterzy pytali, czy wypada tak w bikini po Rambli spacerować:] Ale do rzeczy;) Dzień Świętego Jerzego, a przy okazji zakochanych, po tygodniu doczeka się w końcu swojego posta:))) A w kolejce czeka sto innych tematów:)