środa, 28 lipca 2010

La Rambla

Przedwczoraj w Barcelonie rozpoczęły się Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce. Montjuic rozbłysło światłem tak silnym, że wirujące fontanny widać było chyba w Madrycie;) Tymczasem zapraszam na zapowiadany, krótki spacer po Rambli. Krótki, bo już nie mogę się doczekać, kiedy napiszę o naszej wycieczce do ogrodu botanicznego w Blanes. Tam zaczyna się Costa Brava i tam zaczyna się raj...:) Swoją drogą to znaczące, że o najsłynniejszej barcelońskiej alei, która figuruje w przewodnikach na pierwszym miejscu atrakcji turystycznych miasta, piszę dopiero teraz, w piątym miesiącu życia mojego hiszpańskiego bloga:) To czysty przypadek, że kolejność akurat taka, ale coś w tym musi być...Nie ukrywam, że bardziej od Barcelony podobają mi się mniejsze katalońskie miasta, a bardziej od Gaudíego i skarbów muzealnych interesują mnie skarby natury.
La Rambla to tzw. program obowiązkowy. Trzeba ją w Barcelonie zobaczyć. Aleja słynna, piękna, oryginalna, pełna zabytkowych budynków, żywych figur, straganów z kwiatami, zwierzętami, obrazami, pełna sklepów z ciuchami i pamiątkami, pełna turystów, miejscowych i złodziei, pełna restauracji z zabójczymi, turystycznymi cenami i w końcu pełna platanusów, drzew, o których napisze w osobnym poście.
Ramblą musisz się przejść, żeby dać się porwać wirowi europejskiej metropolii. Wysiadasz z metra na Plaza Catalunya i nie wiesz, na czym zawiesić wzrok. Próbujesz znaleźć swój kawałek asfaltu i zastanawiasz się, w którą stronę się udać, co wybrać? Z jednej strony Rambla, z drugiej Paseo de Gracia, z trzeciej Portal del Angel, z czwartej...Czy iść w stronę dzielnicy gotyckiej, czy odbić w lewo w dzielnicę Raval? Oby tylko w tym wirze nie dostać zawrotu głowy i się nie stracić (i nie stracić torebki). Mówię zupełnie serio. Dla kogoś, kto całe życie spacerował po ulicach spokojnego, sielskiego, polskiego miasteczka,  a nawet stolicy województwa, wyprawa do samego centrum Barcelony, w szczycie turystycznego sezonu, może być nie lada przeżyciem. 
Ramblą warto się przejść, bo na końcu alei nad alejami czeka pomnik Krzysztofa Kolumba (Monument a Colom). Trzeba wjechać na szczyt monumentu i zobaczyć przepiękną panoramę portu i miasta. Na zakończenie spacer wzdłuż portu.  Trwają akurat regaty z cyklu Audi MedCup 2010, jachty przygotowane do wyścigów. W końcu dochodzimy do zatłoczonej plaży. A może jednak wsiąść do pociągu i pojechać na Costa del Maresme? 15 minut i cieszysz się złotym piaskiem, czystą wodą i nie szukasz pół godziny miejsca do "zaparkowania" ręcznika.
La Rambla to właściwie Las Ramblas, po katalońsku Les Rambles (czyli liczba mnoga), bo tworzy ją ciąg krótszych ulic, z których każda nosi inną nazwę, np. Rambla de Canaletes, Rambla de Sant Josep.
Na przywitanie Fuente de Canaletas, zabytkowe, XIX-wieczne ujęcie wody, o którym już pisałam. A za czterema kranikami, przy których trzeba koniecznie zrobić sobie zdjęcie, jeden z czterech chyba w promieniu stu metrów sklepów H&M (Hiszpanie mówią aczieeme:), czyli propozycja zakupów w miarę rozsądnej cenie:) Kilka tygodni temu, na wyprzedaży, kupiłam tu krótkie spodenki za 10 euro. Tych, którzy chcą zaszaleć nierozsądnie, zaproszę niedługo na zakupy na Paseo de Gracia. Z innych zakupowych, ciekawostkowych propozycji: na calle de la Canuda znajduje się ogroooomny antykwariat (niestety nie ma książek do nauki hiszpańskiego:), a na calle de la Únio znaleźć można sklep rosyjski. Tuż przed Kolumbem warto skręcić w zatopione w półmroku Paseo de La Banca (katalońskie passatge). Znajduje się tu Muzeum Figur Woskowych (Museo de Cera de Barcelona), a obok oryginalny bar El Bosc de Les Fades (El bosque de las hadas), czyli baśniowy las. 
Las Ramblas w szybkim, fotograficznym fleszu, jak w piosence Manu Chao "La Rumba de Barcelona"...

Górnik wybrał miejsce tuż pod Gran Teatre del Liceu, jednym z najsłynniejszych teatrów muzycznych na świecie. W tym roku żywe figury na Rambli są zdecydowanie ciekawsze niż zeszłego lata.
Niektórzy stoją od Rambli od lat.
 Zbliżamy się do portu. Żywe figury ustępują miejsca sprzedawcom obrazów. Ceny: od ok.15 euro wzwyż.
 I już  Kolumb na horyzoncie.
A wcześniej Muzeum Figur Woskowych mieszczące się w budynku z XIX wieku. Zdjęcie nocne, z innej wycieczki:) Strona internetowa muzeum i Bajkowego Lasu: http://www.museocerabcn.com/
Drzewa w El Bosc de les Fades są wprawdzie sztuczne, ale wystrój baru robi wrażenie. Właściwie jest to swoiste muzeum. Turyści wchodzą tu, żeby zwiedzać i fotografować bajkowy las, co nie jest łatwe. W lesie za pięcioma Ramblami panują ciemności nocy, a z mroku wyłania się Czerwony Kapturek, a z lustra spogląda tajemniczy gość...
I w końcu morze!!









2 komentarze:

  1. Z Tobą Kasiu cudownie jest poznawać ten jakże uroczy zakątek świata. I to od takiej nietypowej strony..

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki Karooo:)) właśnie o tą nietypowość w tym wszystkim chodzi...

    OdpowiedzUsuń