środa, 31 marca 2010

Sagrada Familia SOS

Sagrada Familia, wizytówka Barcelony, najsłynniejszy zabytek miasta. Turyści z aparatami fotograficznymi kręcą się wokół niej o każdej porze dnia i nocy, o każdej porze roku. Ci z lustrzankami celują ku górze. Ci z komórkami robią sobie zdjęcia tuż pod kościołem, co większego sensu nie ma, bo na zdjęciu widać tylko schody i bramę. Kto chce mieć zdjęcie z Sagradą Familią, musi przejść przez ulicę do parku na Plaza de la Sagrada Familia albo Plaza de Gaudi za kościołem i pozować tutaj.
Nieodłącznym elementem Sagrady Familii są dźwigi. Teraz do dźwigów dołączył inny ciężki sprzęt na rozkopanej ulicy obok.
Tak dziś wygląda świątynia i krajobraz wokół niej:
Na ulicy Mallorca, przy której wznosi się Sagrada Familia, kopany jest tunel superszybkiej kolei AVE (Tren de Alta Velocidad). Wiercąca go niemiecka maszyna (la tuneladora) ma 100 metrów długości, średnicę 11,5 metrów i waży 2 tys. 300  ton. Maszyna "przejdzie" pod Avenida Diagonal i calle Provença aż dotrze do stacji Sants.
Jeszcze niedawno na jednej z wież kościoła wisiał plakat z czerwonym napisem SOS. Dwa tygodnie temu mieszkańcy okolicznych domów ułożyli przed świątynią wielkie SOS z zapalonych świeczek. 
Od roku eksperci spierają się o to, czy budowa tunelu niesie zagrożenie dla Sagrady Familii i czy na skutek wstrząsów z jej wież zaczną się odklejać ceramiczne płytki. Jedni uspokajają, drudzy biją na alarm. Ostatecznie budowa ruszyła i raczej nikt już jej nie zatrzyma.
***

Trwa La Semana Santa, czyli Wielki Tydzień. Hiszpanie już w piątek przed Niedzielą Palmową wyruszyli na tygodniowe wakacje, dzieci już od poniedziałku nie chodzą nie szkoły. La Semana Santa w Barcelonie to nie to samo, co La Semana Santa w Sevilli czy w Valladolid z najsłynniejszymi procesjami i najbarwniejszymi ceremoniami obchodów Wielkanocy. Wszyscy turyści chcieliby przeżyć Wielki Tydzień w Sevilli. Ja też. Miałabym więcej do opisania:) Ale nie tym razem. 
Zaplanowaliśmy, że w Niedzielę Palmową (Domingo de Ramos) pójdziemy do Sagrady Familii, bo tam powinno być najbardziej uroczyście. Błogosławienie palm, procesja i msza w parku o 11.30. Perfecto! Pech chciał, że akurat z soboty na niedzielę trzeba było przesunąć czas, o czym oczywiście wiedzieliśmy, ale z tej wiedzy nie skorzystaliśmy. Rano okazało się, że na 11.30 już nie zdążymy. Ale jest też błogosławienie palm i msza o 19.30. Wieczorem byliśmy pod Sagradą godzinę przed czasem. Palmy nie kupowaliśmy. Po drodze zerwaliśmy parę gałązek z drzewa oliwnego:)
Takie palmy kupuje się tu najczęściej, ale do kościoła można przynieść jakąkolwiek gałązkę zerwaną z drzewa.

Okazało się, że właśnie zaczyna się msza o 18.30 w krypcie, w której pochowano Gaudiego (tu  zawsze odprawiane są msze w Sagradzie Familii). 

Potem już żadnego wielkiego, uroczystego błogosławienia palm nie było...Usiedliśmy w parku na ławce. Patrzę na Sagradę Familię, na spacerujących ludzi, na okoliczne kamienice ekskluzywnej dzielnicy Eixample. Szukam Niedzieli Palmowej...I nie potrafię jej tu znaleźć. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie Sagrada Familia, gdy pierwszy raz zobaczyłam ją w sierpniu. Wychodzę z metra (linia 5), idę do wyjścia "Plaza de Gaudi", wchodzę po schodach i nagle, zupełnie niespodziewanie, tuż przed oczami wyrasta Sagrada Familia! 115 metrów wysokości, strzeliste wieże, do tego lazur nieba i oślepiające słońce w zenicie.
W podobne, pełne zachwytu osłupienie wprawiła mnie mierząca prawie 160 metrów katedra w Kolonii. Sagrada Familia docelowa ma być wysoka na ponad 170 metrów.
Tak prezentuje się w nocy:
Sagrada Familia dla mnie jest porywająca, szalona, pełna rozmachu, bajkowa, chyba jak cała Barcelona - świetnie miejsce na Sylwestra, ale czy na Wielkanoc...?




sobota, 27 marca 2010

Co ma pies do patriotyzmu?

Było już o wiośnie, ale post czeka na uzupełnienie o nowe zdjęcia i podpisy:)) Idźmy jeszcze przez chwilę tropem tablic. 
Dopisek do psich odchodów:) W tym tygodniu rzuciła mi się w oczy na jednym z deptaków w Hospitalet taka oto tablica:
W skrócie: ludzie mają cieszyć się parkiem (w szczególności dotyczy to dzieci), dlatego pamiętajcie, aby sprzątać odchody swoich psów (na odwrocie to samo oczywiście w j.katalońskim, gdyby ktoś miał wątpliwości;)

Tablice postawiły władze miasta. Znaczące jest przyświecające nawoływaniom do sprzątania psich kupek hasło: Seamos cívicos, czyli "Bądźmy patriotami".
Przyznaję, że gdy kilka dni temu wracałam wieczorem z zakupów, widziałam, jak jeden starszy pan przy pomocy nylonowego woreczka zabiera z ulicy to, co zostawił tam jego pies . Niektórzy są patriotami na własnym podwórku, większości zwyczajnie się nie chce. 
A my w czwartek wróciliśmy z rakietami z naszego, znanego już skweru przed domem i nic się nie zmieniło:( Przycięte krzaki (tutaj o zieleń miejską dbają bardzo), ale psie niespodzianki nadal czyhają wszędzie. Żadna przyjemność grać w piłkę albo siedzieć na ławce i  nie móc cieszyć się świeżym powietrzem. Napiszemy w tej sprawie pismo do władz Hospitalet de Llobregat (mówię zupełnie serio). I pomyśleć, że mieszkamy w tzw. dobrej dzielnicy, bo w samym centrum, w których emigrantów na palcach policzyć (łącznie z nami, Chińczykami i Hindusami:).

czwartek, 25 marca 2010

Już za miesiąc rusza korrida w Barcelonie

Zwyczajna tablica, dwa plakaty i dwa gorące tematy.

"No 67", czyli protest przeciwko rządowej zapowiedzi podwyższenia wieku emerytalnego z 65 do 67 lat. Nowy próg emerytalny ma obowiązywać od 2013 r. W lutym Hiszpanie na ulicach wielu miast (także w Barcelonie) protestowali przeciwko pomysłowi rządu Zapatero.
Drugi plakat to zaproszenie na korridę. Pokazy mają ruszyć 25 kwietnia i będą trwać do końca lipca. W Barcelonie widowiska odbywają się na Plaza de Toros Monumental w dzielnicy Poblenou. Mimo że ekolodzy i obrońcy praw zwierząt zebrali ponad 100 tys. podpisów pod postulatem zakazu walki byków, na razie nie zanosi się na to, żeby zapadła w tej sprawie decyzja po ich myśli. W Parlamencie Katalońskim toczą się  debaty. "Corrida nie jest już tylko fiestą hiszpańską, ale spuścizną światową" we wszystkich gazetach cytuje się słowa Francisa Wolffa, burmistrza Arles we Francji. Głos zabierają też rzecz jasna toreros i ganaderos  (hodowcy byków), naukowcy z różnych dziedzin, pisarze, filozofowie, zoolodzy, którzy twierdzą, ze byki cierpią o wiele bardziej podczas transportu niż podczas walki na arenie. Dziś sam król Juan Carlos powiedział głośno "si" dla Korridy.

środa, 24 marca 2010

Jak się uczyć hiszpańskiego w Katalonii?

Wczoraj byliśmy w dwóch miejscach: Centro de Normalizacion Linguistica, czyli mówiąc w skrócie w Centrum Językowym i Cruz Roja, czyli w Czerwonym Krzyżu. W tym pierwszym Edu zapisał się na kolejny, darmowy kurs języka katalońskiego, w tym drugim byliśmy na darmowych warsztatach z pierwszej pomocy domowej. Co miesiąc takich warsztatów jest kilkanaście. Organizuje je Oficina Joven de Emancipacíon, czyli biuro dla młodych osób, które się uniezależniają. Takie biura są w każdym mieście. Można zajrzeć na stronę internetową http://www.joventutlh.cat/ i zapisać się przez internet albo udać się tam bezpośrednio. Właściwie do biura można iść z każdym zapytaniem czy problemem, ale pracy na pewno nam tam nie znajdą. Mnie na przykład dopisali do swojej listy osób chętnych uczyć języka polskiego w zamian za naukę hiszpańskiego (na zasadzie wolontariatu), ale nie razie nie ma chętnych, którzy chcieliby się uczyć polskiego:). W biurze można też m.in. bezpłatnie skorzystać z internetu, zasięgnąć porady prawnika, znajduje się tu też tablica ogłoszeń z ofertami wynajmu mieszkań i pokoi, ofertami pracy.
Warsztaty czy też pogadanki zaczynają się zwykłe o godz. 19 i trwają około dwóch godzin. Są przeznaczone dla osób do 35 roku życia. Tematyka zróżnicowana. Mamy na przykład takie propozycje na luty i  marzec: co musisz wiedzieć, aby założyć swój interes, zaczynasz żyć sam, mity i seks.
Wczoraj szłam na warsztaty pierwszy raz (taki eksperyment:) i muszę przyznać, że nie żałuję. Sympatyczna i otwarta profesor;), kameralne grono (5 osób). Uczestniczenie w takich warsztatach to dobry sposób na szkolenie języka i "chwytanie" nowego słownictwa z różnych dziedzin życia, właściwie darmowe konwersacje. Polecam! Ofertę warsztatów można znaleźć m.in. w każdej bibliotece.
Centro de Normalizacion Linguistica także znajduje się w każdym mieście i nastawione jest głównie na nauczanie katalońskiego. Wszystkie dostępne tu na ulotkach informacje na ulotkach z ofertami kursów są w. j. katalońskim. - Jasne - mówię do Edu. - Powiedzmy, że chcę się uczyć katalońskiego, a jeszcze nic nie wiem. Chcę się zapisać, poczytać i co??!!! Nie mogę!
Na szczęście jest sekretariat, gdzie miłe panie, widząc, że nie "parlas", przechodzą na castellano. Gdy Edu zapisywał się na kurs, zapytałam, czy mogę się tu też uczyć hiszpańskiego. - Tak, ale będziesz się nudzisz na zajęciach - usłyszałam jakże miłą dla ucha odpowiedź. - Ale możecie zapytać piętro niżej. Tam prowadzą zajęcia z hiszpańskiego.
Katalońskiego można się uczyć w Katalonii za darmo na wszystkich poziomach zaawansowania. Jeśli chcesz się uczyć za darmo hiszpańskiego, to tylko na poziomie podstawowym. Dla tych, co już coś wiedzą, zostają szkoły prywatne, których oczywiście nie brakuje, które tanie nie są, a o poziomach nauczania słyszałam różne opinie. Co polecają wszyscy? Escuela Oficial de Idiomas, czyli Oficjalną Szkołę Języków Obcych i uniwersytet. ESdI to instytucja państwowa o wysokiej renomie. Szkoły znajdują się na terenie całej Hiszpanii. Można się tu uczyć np. japońskiego, euskery czy greckiego, nie wspominając o angielskim, niemieckim, czy oczywiście hiszpańskim. Katalonia jednak oczywiście jest pod tym względem trochę inna, bo o ile szkoła w Barcelonie ma w ofercie hiszpański, to już w Hospitalet de Llobregat jest tylko kataloński:(. Zaletą szkoły jest niezaprzeczalnie fakt, że jest ona tania, za rok płaci się sto euro z groszami. Nic dziwnego, że chętnych do nauki jest wielu.
Dostanie się do Escuela Oficial de Idiomas to jednak loteria, dosłownie. Dwa razy w roku organizowane są zapisy. Zapisujesz się przez internet, korzystając z formularza (w j. katalońskim) dostępnego na stronie internetowej szkoły http://www.eoibd.cat/
Zapisałam się więc i ja w styczniu. I czekam na ogłoszenie wyników, kogo wylosowali. Właściwie byłam pewna, że mój numer będzie miał szczęście, no bo dlaczego nie! Dzień przed ukazaniem się listy w internecie nawet pojechaliśmy do Drassanet, gdzie mieści się siedziba szkoły w BCN, żebym następnego dnia wiedziała, jak dojechać, aby napisać test, bo to kolejny etap rekrutacji. Wieczorem otwieram w internecie listę i oczom nie wierzę! Nie ma mnie!! Ale jak zobaczyłam, że wylosowali prawie 2 tys. osób, z tego 70 proc. to Chińczycy (to odrębny temat:), to przestałam się dziwić. Ile osób musiało się zapisać na początku!! Kolejny etap, czyli test, też nie gwarantuje przyjęcia, bo może się okazać, że większość napisze test na poziomie podstawowym, więc wiadomo, że nie przyjmą wszystkich.
Jakoś doszłam do siebie po tej przegranej i pełni nadziei ruszyliśmy na uniwersytet. Co tam jakaś szkoła, nawet oficjalna, ja będę się uczyć hiszpańskiego w Uniwersytecie w Barcelonie!! A tutaj niespodzianka, a raczej oczy szeroko otwarte z wrażenia i przerażenia. "Español para extranjeros", czyli hiszpański dla cudzoziemców - już z daleka widać reklamę na budynku uczelni. Jeden semestr, trwający dokładnie od 29 stycznia do 7 maja, kosztuje 1060 euro......Przyszło mi pożegnać się z marzeniem. Właśnie mam przed sobą ulotkę, którą zabraliśy...hmmmm....jednak nie przestałam marzyć:) Diploma de Estudios Hispánicos...2596 euro...pięknie byłoby z takim dyplomem wrócić do Polski. Jeszcze wejdźmy sobie na stronę:  http://www.eh.ub.es/
No proszę, jakie miłe zaskoczenie! Strona w języku hiszpańskim! Muchas gracias!! Zabieram się za studiowanie...strony:)

wtorek, 23 marca 2010

Parque de la Ciudadela, czyli w Parku Cytadeli

Wchodzimy do Parku Cytadeli, jednego z największych parków w Barcelonie. Aby spokojnie przejść 30 hektarów, posiedzieć na ławce, popływać łódką, zrobić zdjęcia potrzeba ok. 4-5 godzin. A jeśli chce się też zwiedzić znajdujące się tu dwa muzea i zoo, to trzeba na wycieczkę przeznaczyć jeden dzień albo i więcej. Wystarczy spakować jedzenie, picie, koc i "zaparkować" tu na cały dzień:) My niestety tym razem ruszyliśmy w drogę zupełnie nieprzygotowani, w eleganckich butach i bez prowiantu. Ale w końcu mieliśmy tu wysłuchać koncertu, który zgodnie z zapowiedzią na stronie internetowej miasta, miał się odbyć w parku w sobotni poranek. Na koncert się nie załapaliśmy. Spóźnienie? Pozostał nam spacer:)
 Po przejściu pod znanym nam już Arco de Triunfo i po spacerze szerokim deptakiem, jesteśmy w Parque de la Ciudadela.
Zaraz przy wejściu znajduje się Museo de Zoología de Barcelona, czyli Muzeum Zoologii.
Budynek, w którym mieści się muzeum, nazywany jest el Castillo de los Tres Dragones (Castell dels Tres Dragons), czyli Zamkiem Trzech Smoków.
W muzeum przy wejściu można znaleźć tysiąc ulotek z atrakcjami turystycznymi Barcelony i Katalonii, ofertami wycieczek, informacjami o koncertach itp. Większość w języku katalońskim i na szczęście też angielskim.
Na terenie parku znajduje się też Muzeum Geologii (najstarsze muzeum Barcelony). 
 Oba muzea tworzą Muzeum Nauk Przyrodniczych. Kalendarz odbywających się tu imprez, wystaw z dokładnymi opisami, co, gdzie, jak, kiedy tylko w lutym i marcu liczy 30 stron. Książeczka w j. katalońskim.
W pobliżu Muzeum Geologii znajduje się oranżeria.
Drzwi zamknięte, ale rośliny  można sfotografować.
Z oferty botaniczno-zoologicznej parku najbardziej interesuje mnie zoo, ale na Parque Zoológico (Parc Zoológic) nie wystarczyło nam tym razem czasu, bo zbliżała się pora obiadu, a stałe godziny posiłków to w Hiszpanii rzecz święta. Można wprawdzie w parku kupić sobie kanapkę i wypić sok, ale ceny wiadomo - jak w każdym tego typu miejscu - są wygórowane. Poza tym kanapka to nie obiad:). 
Zanim ruszyliśmy do domu, strąciliśmy sobie z drzew rosnących tuż obok cieplarni kilka mandarynek, ale kwaśne były.
W parku nie trzeba wchodzić do muzeów, żeby cieszyć się przyrodą, i to prawdziwą! Czas na to, co mnie interesuje najbardziej:)
 Papagayo:), czyli papuga na pierwszy rzut oka. Ale właśnie Edu mnie poprawia, że to nie "el papagayo", ale cotorra argentina, czyli "el loro", papużka zielona pochodząca z Ameryki Południowej.
 Oprócz pomarańczowy gajów, rosną tu też iglaki.
 Hmmm....5 minut temu wysłałam e-maila do Klubu Przyjaciół Drzew w Barcelonie z pytaniem, co to za drzewo.
W parku na tablicach znajdują się informacje o występujących tu okazach roślin i ptaków 
(w j.katalońskim i hiszpańskim). Tu rośnie cyprys bagienny posadzony prawdopodobnie w 1933 roku...
...a na nim gołębie:). Możemy tu też zobaczyć ptactwo wodne: mewy i czaple.
 Kaskada z łukiem triumfalnym.
Tuż obok kaskady znajdują się darmowe i czyste (!) toalety z mydłem, z lustrem nawet, jak na cywilizowany kraj przystało (w Polsce to niestety nie takie oczywiste). Podobne są na plaży. Jeśli musimy skorzystać z WC w mieście, pozostaje wstąpienie do baru, kawiarni i kupienie wody mineralnej albo kawy za 1 euro, bo tylko wtedy można iść do toalety.
Kaskada to jedno z dzieł Gaudíego (zaprojektowana do spółki z Josepem Fontseré).
Co można robić w Parque de la Ciutadella oprócz zwiedzania muzeów, oglądania zwierząt, fotografowania drzew i ptaków, spacerowania, siedzenia na ławce i czytania książki?
Można ćwiczyć...
 ...biesiadować...
...jeździć na rowerze, swoim ... (tutaj przed kościołem)
...albo miejskim, wypożyczonym (jeszcze rozwinę temat:).
Można popływać łódką. 30 minut za dwie osoby - 6 euro, za 3 osoby - 9, więcej osób - 10.
W parku znajduje się siedziba parlamentu katalońskiego (dawny arsenał):
Do żywopłotów tuż obok parlamentu można...wejść. Można tu na przykład...hmmm... przebrać się, schronić przed słońcem...;)
A co po wyjściu z parku? CDN:)